Prezes Banku Światowego oskarżony o „sceptycyzm klimatyczny” składa… samokrytykę

David Malpass. Foto: wikimedia
David Malpass. Foto: wikimedia
REKLAMA

David Malpass stojący na czele na czele jednej z najpotężniejszych organizacji międzynarodowych na świecie, czyli prezesa Banku Światowego, został zaatakowany za to, że jest „klimatosceptykiem”. To może jeden szczebel mniej, niż np. „rasista”, ale oskarżenie jest poważne.

Na Malpassa doniósł 19 września w Nowym Jorku sam były amerykański wiceprezydent Al Gore, czołowy „klimato-idiota”. Gore zarzucił, że David Malpass „nie robi wystarczająco dużo, by walczyć z globalnym ociepleniem”.

REKLAMA

Malpass, uważany za bankiera „bliskiego Donaldowi Trumpowi” i tak ma „pod górkę”. Podczas okrągłego stołu zorganizowanego również w Nowym Jorku we wtorek 20 września, prezes Banku Światowego odrzucił oskarżenia Gore’a, ale jakoś się pokajał, a przede wszystkim trzykrotnie odmówił uznania wpływu paliw kopalnych na globalne ocieplenie. „Nie jestem naukowcem” – podsumował Malpass próby zmuszenia go do zuania takiej tezy.

Gore też nie jest, od lat wygaduje bzdury w tej dzidzinie, ale jemu to nie tylko uchodzi, ale jest jeszcze uznawany niemal za „eksperta” od „klimatyzmu”. Malapssowi skromność nie wyszła na dobre.

Wiele ekologicznych organizacji pozarządowych zażądało od razu rezygnacji Davida Malpassa ze stanowiska prezesa BŚ. Skrytykowała go także w piątek 23 września rzeczniczka Białego Domu. Szybkiej dymisji jednak nie będzie, bo jak dodała „wymagałoby to zgody większości akcjonariuszy”.

Sam prezes Malpass wykluczył opuszczenie urzędu. Jednak w wywiadzie dla CNN International, złożył samokrytykę i stwierdził, że jednak rola paliw kopalnych w ocieplaniu planety jest „oczywista”, podobnie jak „odpowiedzialność człowieka w globalnym ociepleniu”.

REKLAMA