Tak urzędnicy traktują polskich przedsiębiorców. Ponad milion złotych kary za przekazanie opon

Opony / Zdjęcie ilustracyjne / Foto: Pixabay
Opony / Zdjęcie ilustracyjne / Foto: Pixabay
REKLAMA

Tak w Polsce traktuje się małych przedsiębiorców. Pan Sławomir, który od 34 lat prowadził swój zakład wulkanizacyjny, postanowił przekazać – na prośbę Fundacji Dziedzictwo Suwalszczyzny – opony. Ostatecznie został za to ukarany ogromną karą – ponad 1 mln zł. Sprawę opisuje portal moto.pl.

Historia ta trafiła na skrzynkę redakcyjną portalu moto.pl. To, co w niej opisano, wydaje się wręcz niewyobrażalne. Tymczasem właśnie to wydarzyło się w Polsce. Sprawa ciągnie się od 2018 r.

REKLAMA

„W 2018 roku do pana Sławomira zgłosił się przedstawiciel Fundacji Dziedzictwo Suwalszczyzny, który przedstawiając przedsiębiorcy wizję proekologicznego, permakulturowego ogrodu na terenie zdewastowanym przez bobry, poprosił go o przekazanie używanych opon” – napisano w cytowanej przez portal wiadomości.

Pan Sławomir nie widział w tej prośbie nic niepokojącego. Postanowił więc pomóc. Nie spodziewał się jednak takiego rozwoju wydarzeń. Nie było bowiem – jak się okazało, tylko pozornie – powodów do obaw.

Portal moto.pl wskazał, że stare opony nierzadko otrzymują „drugie życie” – i nie jest to nic nadzwyczajnego. Zastosowanie opon na placach zabaw, w ogrodach czy jako odboje w przystaniach i torach gokartowych przewiduje rozporządzenie Ministra Środowiska z maja 2015 r. Prośba Fundacji nie powinna więc nastręczać problemów ofiarodawcy. A jednak…

Problemy pana Sławomira zaczęły się jeszcze przed rozpoczęciem prac ogrodniczych, a ich przyczyna szokuje. Kontrolerzy Inspektoratu Ochrony Środowiska wystawili mu bowiem mandat w wysokości 300 zł. Wszystko dlatego że… firma, której przekazał on opony – by służyły w ogrodzie – nie posiadała zezwolenia… na przetwarzanie odpadów.

Pomocną dłoń do pana Sławomira chciał wyciągnąć Wójt Gminy Suwałki. W lipcu 2019 r. wydał decyzję potwierdzającą, że zgromadzone na terenie nieruchomości opony zostały zabrane, by przeprowadzić modernizację terenu zniszczonego przez bobry. Opony od pana Sławomira miały bowiem umocnić nadbrzeże stawu. Jak argumentował wójt, były zatem pożyteczne i użyteczne – a więc nie są odpadami. Takie postawienie sprawy nie przekonało jednak kontrolerów.

Inspektorat zaskarżył tę decyzję do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Jak się później okazało, 300-złotowy mandat był tylko zapowiedzią tego, co czekało pana Sławomira.

Po kilku miesiącach decyzja wójta została uchylona na skutek wznowienia postępowania przed Kolegium. Z tego powodu w październiku 2020 r. wójt musiał wydać nową decyzję. Tym razem nakazał w niej właścicielce ogrodu usunięcie opon.

Opony zniknęły z tego miejsca 28 grudnia 2020 r. Usunął je przedsiębiorca. Następnie przekazał do firmy zajmującej się utylizacją.

Myliłby się ten, kto by sądził, że na tym sprawa się skończyła. W grudniu 2021 r. pan Sławomir został ukarany horrendalną karą wysokości 1 128 604 zł. Do tego doliczono także odsetki za „składowanie odpadów” na prywatnej działce znajdującej się w obszarze chronionym Wigierskiego Parku Narodowego.

Wówczas sprawą zainteresował się Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorstw Adam Abramowicz. W cytowanej przez moto.pl wypowiedzi stwierdził, że jest „zszokowany brakiem dobrej woli ze strony administracji”. Wskazał, że „szkoda” dla środowiska była w tym przypadku „znikoma lub żadna”.

– Przedsiębiorca działał w dobrej wierze i nie zdawał sobie sprawy, że może to budzić wątpliwości prawne – zaznaczył. Rzecznik MŚP zwrócił też uwagę, że pan Sławomir zapłacił nałożony na niego mandat i usunął opony.

– Czy urzędnik podpisujący decyzję o ponad milionowej karze chociaż przez chwilę pomyślał, że rujnuje życie uczciwemu przedsiębiorcy i jego rodzinie? – pytał.

– Czy w interesie naszego państwa jest, aby tolerować urzędników, którzy interpretują prawo literalnie, bez przeprowadzania jego celowościowej analizy? Jeżeli uznamy, że urzędnicy mogą nakładać milionowe kary w oderwaniu od zdrowego rozsądku i bez żadnych proporcji co do wagi przewinienia, to następni w kolejce do ukarania powinni być rolnicy powszechnie wykorzystujący opony do umacniania pryzm kiszonkowych, żeglarze wykorzystujący opony jako odbojniki, właściciele działek, którzy z opon zrobili sobie kwietniki, piaskownice, huśtawki czy urządzili tory gokartowe – wskazał Abramowicz.

Sprawa toczy się dalej. Na 12 października zaplanowano rozprawę w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Białymstoku. Przedsiębiorca zaskarżył bowiem decyzję Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Białymstoku.

REKLAMA