
Rząd węgierski przekazał, że nie uznaje wyników „referendów” przeprowadzonych na Ukrainie. Stanowisko Węgier przekazał szef kancelarii premiera Gergely Gulyas.
Oprócz nieuznania wyników rosyjskich referendów na okupowanych terenach Ukrainy, Gulyas poruszył kilka innych tematów.
Jeśli Węgry nie otrzymają środków z unijnego funduszu odbudowy, wówczas rząd Viktora Orbana będzie szukał pieniędzy z innych źródeł – oświadczył Gulyas. Dodał jednak, że negocjacje w sprawie tych środków idą w dobrym kierunku. Zaznaczył przy tym – odpowiadając na pytania dziennikarzy – że rząd nie składał wniosku o pożyczkę z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, jak donosiły węgierskie media.
Gulyas podkreślił, że jeśli ósmy pakiet unijnych sankcji przeciw Rosji będzie obejmował restrykcje w dziedzinie energetyki, Węgrzy go nie poprą. Poinformował też o uruchomieniu procedury narodowych konsultacji w sprawie antyrosyjskich sankcji. W najbliższych dniach zostaną przedstawione pytania, na które Węgrzy będą mogli odpowiedzieć na papierze lub w internecie.
Sankcje bardziej szkodzą Europie niż Rosji?
Według słów szefa kancelarii premiera sankcje nie przybliżyły zakończenia wojny i bardziej szkodzą Europie niż Rosji. Stwierdził przy tym, że Unia Europejska „finansuje Rosję”, gdyż przez sankcje energetyczne ceny energii są bardzo wysokie.
„Rosjanie zarabiają tyle pieniędzy ze sprzedaży ropy i gazu, ile przy normalnych cenach zarobiliby w trzy lata” – powiedział.
Gulyas odniósł się również do uszkodzenia gazociągów Nord Stream na dnie Bałtyku. Podkreślił, że sytuacja nie wpływa na dostawy na Węgry; zaznaczył, że w związku z nią wzrośnie zapewne znaczenie gazociągu Turkish Stream.