Wdowa po handlarzu bronią od respiratorów: Ministerstwo obiecywało mężowi duży kontrakt za milczenie

Łukasz Szumowski, Janusz Cieszyński Źródło: PAP, collage
Łukasz Szumowski, Janusz Cieszyński Źródło: PAP, collage
REKLAMA

Ewa Izdebska – wdowa po Andrzeju Izdebskim, od którego państwo polskie kupiło bezużyteczne respiratory – stwierdziła w rozmowie z Wirtualną Polską, że ministerstwo obiecywało jej mężowi duży kontrakt za milczenie.

Portal Wirtualna Polska przeprowadził rozmowę z Ewą Izdebską – żoną nieżyjącego handlarza bronią i właściciela firmy E&K, który zainkasował od państwa polskiego 154 mln zł i dostarczył nic niewarte respiratory.

REKLAMA

Lubelska Prokuratura Regionalna chciała postawić mu za to zarzuty, ale nie mogła, bo w październiku 2021 r. przepadł. Finalnie prokuratura chciała wszczęcia wobec Izdebskiego, w celu ekstradycji do Polski, poszukiwań międzynarodowych w Europie. Wniosek skierowano jednak dopiero 25 maja 2022 roku, czyli wiele miesięcy po jego zniknięciu.

W czerwcu 2022 r. właściciel E&K zmarł nagle w Tiranie, stolicy Albanii. W tym czasie nadal nie odzyskano co najmniej 46 mln złotych utopionych w transakcji.

Kim był handlarz bronią, który sprzedał Polsce respiratory?

W wywiadzie z Ewą Izdebską pojawiają się ciekawe wątki dotyczące tego, kim był jej mąż. Kobieta sugeruje m.in., że mężczyzna mógł być w kontrwywiadzie, choć nigdy jej tego nie wyjawił.

– Mógł być. Ale już po 1989 roku – powiedziała.

Kobieta opowiadała w wywiadzie o tym, jak jej mąż sprzedawał sprzęt wojskowy na cały świat. Pokazała także album ze zdjęciami, na których udokumentowano ich wspólną podróż do Afryki, którą urządzili sobie przy okazji transportu helikopterów na czarny ląd.

Izdebska wciąż broni swojego męża – również wówczas, gdy dziennikarz wspominał o kontaktach rosyjskim handlarzem bronią, który obecnie siedzi w amerykańskim więzieniu lub o interesach z Koreą Północną.

Afera respiratorowa

Kobieta tłumaczy, dlaczego jej mąż sprzedawał Polsce respiratory. Jej zdaniem bardzo przejął się sytuacją pandemiczną.

– Mąż się strasznie przejął, gdy wybuchła pandemia, że tu ludzie będą umierać. I że trzeba natychmiast ściągać respiratory. Zaczął to załatwiać przez różnych znajomych z całego świata. Jedno, co mnie dziwiło, to po co w takich ilościach. Ale Andrzej stwierdził: „minister powiedział, że tyle trzeba, to trzeba” – powiedziała.

Izdebska wyjawiła, że aby ściągnąć do Polski respiratory, jej mąż musiał m.in. dawał łapówki w Pakistanie. Nie wiedziała jednak, czy robił to za przyzwoleniem Warszawy,

Wdowa po handlarzu bronią zaznacza jednak, że jej mąż był w ciągłym kontakcie z rządem. – W tamtym okresie często rozmawiał z wiceministrem Januszem Cieszyńskim przez telefon powiedziała. Jednocześnie kobieta stwierdziła, że „jak się zrobiła afera, to pan Cieszyński zaczął się raczkiem wycofywać”.

Duży kontrakt za milczenie?

Izdebska stwierdziła w rozmowie, że według jej męża ministerstwo obiecało mu duży kontrakt w zamian za milczenie.

– Jak zrobiła się afera, to zapytałam męża, dlaczego nie chce tego wyjaśnić, dlaczego nie chce przedstawić swojej wersji, przedstawić swoich racji dziennikarzom. Mąż nie chciał rozmawiać z mediami. Powiedział, że w ministerstwie obiecali mu, że jak będzie siedział cichutko, to oni mu za to załatwią inny duży kontrakt – mówi Izdebska w rozmowie z Wirtualną Polską.

I dalej: – Kiedyś się wkurzyłam i powiedziałam mu: wyjaśnij to w końcu, dlaczego się ciebie czepiają, jak te wszystkie respiratory są w Polsce. To wtedy mąż powiedział mi, że przekazano mu, że ma siedzieć cichutko i za to dostanie jakiś kontrakt – powiedziała.

Kobieta nie potrafi jednak stwierdzić, który minister obiecywał to jej mężowi. Twierdzi również, że ostatecznie kontraktu nie było.

Dodatkowo Izdebska uważa, że jej mąż uciekł z Polski, bo dostał informację od kogoś ze służb. – Oczywiście, denerwowało go, że zaczyna się robić afera. Jakiś czas potem, jak już wyjechał z Polski, to przyznał mi, że miał informację od kogoś, może ze służb, że chcą z niego zrobić kozła ofiarnego – powiedziała.

Co ciekawe – będąc już w Albanii mąż Izdebskiej miał się regularnie pojawiać w ambasadzie polskiej, a polskie służby miały znać jego adres. Mieszkanie handlarzowi bronią miał wynajmować szef wywiadu wojskowego w Albanii.

Po śmierci nie robiono zdjęć ani testów

W rozmowie kobieta wyjawiła także, że po śmierci jej męża nie zrobiono żadnych testów DNA, nie ma także zdjęć z sekcji zwłok. Ciało Izdebskiego zostało skremowane. Dziennikarz WP poruszył ten temat, bo „w mediach wciąż pojawiają się teorie, że mąż żyje”.

Ministerstwo Zdrowia odpowiada na wywiad

MZ w swoich mediach społecznościowych skomentował rewelacje dostarczone przez wdowę po zmarłym handlarzu bronią.

„Wszelkie sugestie w tym wywiadzie kierowane do Ministerstwa Zdrowia i jego byłego kierownictwa to wyłącznie kłamstwa mające wybielić nierzetelnego kontrahenta.Ich kwintesencją jest teoretyczna prośba o milczenie, kiedy sami na bieżąco w trakcie konferencji o wszystkim informowaliśmy media” – napisano na oficjalnym Twitterze ministerstwa (pisownia oryginalna).

Śmierć handlarza od respiratorów to mistyfikacja? Sensacyjne ustalenia! Akurat wtedy zniknął z bazy poszukiwanych

REKLAMA