Płaca minimalna w Niemczech wzrasta. Ekonomiczni ignoranci się cieszą

Euro, pieniądze.
Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
REKLAMA

Od 1 października w Niemczech wzrasta płaca minimalna. Ekonomiczni ignoranci pochwalają ten ruch lewicowego rządu, a my przypominamy, jakie może nieść ze sobą opłakane skutki podnoszenie płacy minimalnej.

1 października płaca minimalna w Niemczech wzrasta z 10,45 euro do 12 euro za godzinę. Z podwyżki skorzysta 6,64 mln osób – powiadomił Instytut Badań Gospodarczych i Społecznych Fundacji Hansa Boecklera. Wśród beneficjentów tej zmiany jest 3,5 mln kobiet i 2,7 mln mężczyzn – poinformowała w sobotę telewizja ARD.

REKLAMA

W branży gastronomicznej podwyżki dotyczą ponad 60 proc. wszystkich zatrudnionych. W rolnictwie i leśnictwie, według rządu federalnego, 46 procent ma płace poniżej 12 euro za godzinę. W sektorze nieruchomości i mieszkalnictwa jest to 32 procent, a w sektorze transportu i magazynowania – 29 procent.

Rządząca koalicja SPD, Zielonych i FDP planowała podwyżkę jeszcze przed atakiem Rosji na Ukrainę i późniejszym kryzysem energetycznym. Niemniej, inflacja i obawy o przystępność cen energii odegrały główną rolę w ostatecznej debacie nad podwyżką w Bundestagu w czerwcu – przypomniała ARD. Kilku deputowanych ostrzegało wówczas, że „eksplozja cenowa” zagrozi egzystencji wielu ludzi.

Ciemne strony płacy minimalnej

Po pierwsze – warto zauważyć pewną oczywistość. Płaca minimalna nie jest potrzebna do tego, by pracodawcy płacili swoim pracownikom więcej. Dowodem na to jest fakt, że wielu pracodawców płaci więcej niż wymaga tego ustawa. Jeśli krwiożerczy i źli kapitaliści naprawdę musieliby być zmuszani prawnie do tego, by dobrze wynagradzać swoich pracowników, to nigdy nie płaciliby im więcej niż wymaga tego od państwo.

Działa tu prosta zasada: jeśli pracownik dobrze wykonuje swoją pracę, to sprzeda ją za dobre pieniądze. Jeśli pracodawca nie zapłaci mu tyle, ile warta jest jego praca, to dany pracownik pójdzie do kogoś innego, a za mniejsze pieniądze będzie pracował ktoś, kto swoją robotę wykonuje gorzej. W ten sposób płacę reguluje rynek.

Gdy za regulację płacy bierze się państwo, to cierpią na tym – jak zawsze – najubożsi. Dobrze wyjaśnia to internetowy podręcznik do ekonomii „Prosta ekonomia”: „Rząd zwiększając koszty pracy i czyniąc zatrudnienie pracownika droższym, zmniejsza popyt na pracę. Jednak nie ucierpią na tym Ci, którzy i tak zarabiają więcej niż ustaloną płacę minimalną. Ucierpią na tym ci najmniej wykwalifikowani, których praca nie jest warta nawet pensji minimalnej, czyli dokładnie ci, których rząd chciał chronić przed ubóstwem”.

Chodzi tu m.in. o osoby młodsze i bez doświadczenia, która są zatrudniane tylko dlatego, że pracodawca może im zapłacić mniej. Gdy pracodawca straci tę możliwość, to one stracą prace. Nie rozumieją tego ekonomiczni ignoranci, którzy sądzą, że skoro rząd podniósł płacę minimalną, to wszyscy będą teraz zarabiać więcej. Nie, niestety tak to nie działa.

Inflacja lubi to. Brudziński: Będą kolejne dopłaty do węgla

REKLAMA