Czy przekop Mierzei Wiślanej to kop dla polskiej gospodarki?

Kanał Żeglugowy przez Mierzeję Wiślaną. Foto: PAP
Kanał Żeglugowy przez Mierzeję Wiślaną. Foto: PAP
REKLAMA

Czy przekop Mierzei Wiślanej, jak podnoszą politycy Prawa i Sprawiedliwości, to rzeczywiście udana inwestycja?

W swoim artykule Zdzisław Kościelak pochylił się nad najnowszą strategiczną inwestycją rządu Prawa i Sprawiedliwości. Autor postanowił przeanalizować, czy głośny przekop Mierzei Wiślanej rzeczywiście doprowadzi do rozwoju gospodarczego tego regionu i będzie stanowić swego rodzaju „impuls”. Nie da się ukryć, że sam pomysł był wielokrotnie krytykowany przez najróżniejsze siły polityczne oraz media, i to nawet w dniu otwarcia kanału. Czy jednak słusznie? Warto spojrzeć na tę sprawę uczciwie.

REKLAMA

„Dla położonych nad Zalewem gmin oznaczać to będzie szansę rozwoju – tym bardziej że oprócz wody i przystani są tam też inne atrakcje. Przez przekop leżący na terytorium RP wpływać będą mogły statki wszystkich państw należących do UE, w tym Niemiec i Skandynawii, gdzie prywatne żeglarstwo jest przecież bardzo popularne” – zauważa Zdzisław Kościelak w swoim artykule „Przekop na Zalew – kop dla gospodarki”, który został opublikowany w najnowszym wydaniu naszego magazynu.

Cały artykuł przeczytasz w najnowszym numerze „Najwyższego Czasu!”

Przekop Mierzei Wiślanej a ekologia

Zasadniczym problemem, który zauważył Zdzisław Kościelak, jest wszędobylski pęd ku ekologii. Dbałość o środowisko naturalne w każdym calu to takie „must have” współczesności. Nie dziwi więc, że ta kwestia nie mogła zostać pominięta w przypadku tak istotnej inwestycji jak przekop Mierzei Wiślanej. Ekologiczność zapewniła specjalna śluza służąca do ochrony ekosystemów wód. W rezultacie uwzględnienia jej w projekcie, jak wskazuje autor, diametralnie zwiększyły się koszty budowy całego kanału. Czy zatem miało to sens? W sumie niekoniecznie, bo w innych przypadkach o ekologię nikt się jakoś nie upomina i wszystko działa jak należy.

„Przekop ma jednak zasadniczą wadę – jest nią śluza, która zwęża tor wodny, wydłuża czas przepływu, ogranicza więc jego przepustowość – i przede wszystkim radykalnie zwiększyła koszt budowy. To swoisty haracz złożony bożkowi ekologii: śluza ma zapobiec mieszaniu się ekosystemów wód Zalewu i Zatoki Gdańskiej. Tymczasem 50 km dalej, w szerokiej na 700 m Cieśninie Pilawskiej te same ekosystemy mieszają się już bez żadnych przeszkód. Idąc tym tokiem rozumowania, należałoby tworzyć śluzy przy ujściach rzek (w tym Wisły) do Bałtyku – tam ekosystemy mieszają się na potęgę!” – ironizuje Zdzisław Kościelak na łamach „Najwyższego Czasu!”.

Cały artykuł przeczytasz w najnowszym numerze „Najwyższego Czasu!”

REKLAMA