Warszawa wydała rozkaz, by odstrzelić 200 dzików

Dziki
Dziki. Zdjęcie ilustracyjne. / Foto: Pixabay
REKLAMA

Coraz więcej dużych polskich miast zmaga się problemem panoszących się dzików. Warszawa wydała pozwolenie na kontrolowane odstrzelenie 200 sztuk zwierząt.

Dla ratusza zgoda na odstrzał jest ostatecznością, a o podjęciu takiej trudnej decyzji przesądziły względy bezpieczeństwa. Wydaliśmy zgodę na odstrzał 200 dzików – powiedziała „Gazecie Stołecznej” Monika Beuth, rzeczniczka urzędu miasta Warszawy.

REKLAMA

Jak podkreśliła, w tym roku padł rekord interwencji ws. dzików. Służby wezwano aż 1400 razy. Dla porównania, do końca września ubiegłego roku były „tylko” 333 zgłoszenia.

Jak wskazują eksperci, dziki przyzwyczaiły się do życia w mieście. Także dlatego, że są dokarmiane przez ludzi – czasem świadomie, czasem przypadkowo (np. poprzez wyrzucanie resztek jedzenia gdzie popadnie). Wiele zwierząt w ogóle nie widziało swojego naturalnego środowiska, czyli lasu.

Z problemem zbliżania się dzików do ludzi zmaga się nie tylko Warszawa. Ostatnio w sieci furorę robił film z Gdyni, gdzie po centrum miasta spacerują dziki.

Na zwierzęta skarżą się także mieszkańcy osiedli w Gdańsku. Ostatnio dziki rozszarpały małego psa.

Wyszłam wieczorem z dwoma psami na spacer. Jednego miałam na smyczy, drugi biegał luzem. To był mały piesek, chihuahua, już dość wiekowy. Od strony śmietnika osiedlowego nagle wybiegły na nas dwa dziki. Zaczęłam uciekać i wołać pieska, ale nie zdążyłam wziąć go na ręce, gdy tymczasem kolejne dziki do nas podbiegły. Udało mi się uciec, słyszałam tylko, jak pies piszczał, ale nie widziałam nawet, co się stało. Od razu zadzwoniłam do rodziny, żeby wezwać pomoc. Wróciłam tam kilka minut później, ale nie było już śladu: ani dzików, ani psa. Dopiero po chwili znalazłam szczątki psa, został po prostu rozszarpany. Nawet nie wiem dokładnie, ile dzików mnie zaatakowało, bo starałam się ratować chociaż jednego psa i siebie. Miesiąc temu urodziłam dziecko. Gdybym jeszcze była w ciąży, to nawet nie dałabym rady uciec – opowiadała w Radiu Gdańsk jedna z mieszkanek.

REKLAMA