Gwałt w Homokomando? Myślozbir: „W lewicowym środowisku panowała zmowa milczenia”

Homokomando/Fot. screen Twitter
Homokomando/Fot. screen Twitter
REKLAMA

Czy w gejowskiej organizacji Homokomando doszło do gwałtu? Niestety fakty wskazują na to, że aktywiści próbowali zatuszować całą sprawę.

Czy w znanej organizacji LGBT doszło do gwałtu? Sprawę nagłośniła „Gazeta Wyborcza”, publikując na ten temat obszerny artykuł. Jak się okazuje, jeden z członków zarządu Homokomando doprowadził podstępem do spotkania z innym mężczyzną, a następnie zagroził mu bronią. W efekcie napaści zaatakowany miał zostać przymuszony do seksu oralnego. Co jednak najbardziej bulwersujące w tej sprawie, członkowie grupy nie tylko nie chcieli powiadomić o tym fakcie opinii publicznej, ale nawet zmawiali się, jak uciszyć węszącego dziennikarza. Szczątkowe informacje o tym zajściu już parę miesięcy temu zbierał Waldemar Krysiak, czyli bloger znany jako „Myślozbir”. Jak przyznał w wywiadzie udzielonym naszemu magazynowi, już w sierpniu próbował rozpowszechnić te doniesienia, bazując na dowodach przekazanych mu przez informatora. Zarzucono mu wówczas „homofobię”, co jest dosyć zabawne, biorąc pod uwagę fakt, że sam jest homoseksualistą, tyle że wspierającym prawicę.

REKLAMA

„Ja jednak o możliwych problemach Homokomando pisałem już ponad dwa miesiące temu, bo 1 sierpnia. Zamieściłem wtedy w moich mediach socjalnych dwie ważne informacje. Pierwsza opisywała screeny (…), które wyciekły z prywatnych czatów zarządu Homokomando, w których niejaki Linus i inni wysoko postawieni tęczowi aktywiści debatowali nad tym, czy i jak uciszyć dziennikarza, który zbierał o nich informacje. Był to oczywiście dziennikarz, który teraz opublikował w Wyborczej swój tekst o Homokomando. Lewicowi działacze wiedzieli, że „może być grubo” i starali się uderzyć profilaktycznie. Jeden sugerował na przykład, że powinni oni zastraszyć dziennikarza i zmieszać jego imię z błotem, zanim to on wyciągnie na światło dzienne wiadomości kompromitujące stowarzyszenie” – opowiada Waldemar Krysiak „Myślozbir” w wywiadzie „Gwałt w Homokomando? Na lewicy patologia to reguła, nie wyjątek!”, który został opublikowany w najnowszym wydaniu naszego magazynu.

Cały wywiad przeczytasz w najnowszym numerze „Najwyższego Czasu!”

Homokomando wykluczone przez lewicę

Jak wskazuje bloger, początkowo lewica niezbyt rwała się do robienia z tego afery, ale gdy sprawa wyszła na jaw i napisały o niej wszystkie najważniejsze portale, to pozostało im jedno wyjście. Nagle Homokomando trafiło na celownik i zostało napiętnowane jako przykład „wypaczenia” szlachetnych założeń ruchu LGBT. Oprócz tego niektórzy publicyści przyjęli ciekawą retorykę, w myśl której co prawda doszło do gwałtu, ale ile księża gwałcą w Kościele! Krótko mówiąc, usilne przekonywanie, że u nich to wyjątek, a u kleru reguła, chociaż raczej jest dokładnie na odwrót.

„Dlatego w sytuacji ujawnienia rzekomego gwałtu nikt do obrony Homokomando nie skakał: cała tęczowa lewica rzuciła się na Linusa, który podobno odmówił na początku ujawnienia problemów Macieja. Trzeba przyznać, że brak transparentności Homokomando znacznie to ułatwił – chłopaki spiskowali przecież, jak profilaktycznie zniszczyć dziennikarza, co sugeruje przynajmniej częściową ich winę. Linus jest więc pewnie skazany na skasowanie z grona działaczy LGBT, a razem z nim jego śmieszna organizacja” – tłumaczy Waldemar Krysiak „Myślozbir” na łamach „Najwyższego Czasu!”.

Cały wywiad przeczytasz w najnowszym numerze „Najwyższego Czasu!”

REKLAMA