
W Zakopanem na Podhalu uchwalono antywolnościową uchwałę zakazującą sprzedaży alkoholu po zmroku. Choć w teorii prawo działa, to w praktyce nie, bo jak zawsze zwykli obywatele okazali się sprytniejsi od urzędników i przedstawicieli władz.
Jedenastu radnych było „za”, sześciu nie uczestniczyło w głosowaniu, a trzech wstrzymało się od głosu. Żaden z zakopiańskich radnych nie był przeciwko antywolnościowej uchwale.
– Liczymy na to, że uchwała pozwoli działać przedsiębiorcom, ale wprowadzi także ograniczenia, które pozytywnie wpłyną na komfort życia mieszkańców – mówił o uchwali w wywiadzie dla „Rzeczypospolitej” burmistrz miasta, Leszek Dorula.
Oczywiście w rzeczywistości uchwała krępuje przedsiębiorców, którym znów ktoś zabrania sprzedawać tego, co chcą. Nowe prawo ogranicza również konsumentów, którym odmawia się prawa do zakupu jakiegoś produktu.
Na szczęście szybko okazało się, że turyści z łatwością przechytrzyli urzędników. Alkohol urlopowiczom przywożą… taksówkarze, którzy dostarczają go z Kościeliska, gdzie bezsensowne prawo nie obowiązuje.
Oczywiście koszta takiego sprowadzania są większe niż zwykły zakup. Za taki kurs taryfiarze biorą 25 zł. Doliczyć trzeba oczywiście także cenę zakupów. Tak urzędnicy nadwyrężają portfele urlopowiczów. Dodatkowo turyści wciąż mogą kupować alkohol w restauracjach.
Wczoraj po 23 podpytaliśmy zakopiańskich taksówkarzy, co zrobić, bo prohibicja a pić się chce. Jak się okazuje powodzeniem cieszy się nocny kurs do Kościeliska. Zamawiając pół litra z ławeczki na Krupówkach trzeba zapłacić taksówkarzowi 70 zł plus cena wódki. Tanio nie jest. pic.twitter.com/CTA4JXoMZF
— Tygodnik Podhalański (@24tp_pl) October 9, 2022
Czyli finalnie ustawa zakopiańskich radnych zadziałała tak, że największymi poszkodowanymi są lokalni sprzedawcy, którzy nie zarobią, trochę mniejszą szkodę poniosą turyści, bo zapłacą więcej, ale i tak się napiją, a wygranymi są przedsiębiorcy z Kościeliska i taksówkarze, bo mają dodatkowy zarobek.