Kolejne miliony uchodźców w Polsce? To możliwy scenariusz

Uchodźcy na polsko-ukraińskim przejściu granicznym w Medyce. Foto: PAP (Darek Delmanowicz)
Uchodźcy na polsko-ukraińskim przejściu granicznym w Medyce. Foto: PAP (Darek Delmanowicz)
REKLAMA

Nie widzę zagrożenia, aby Władimir Putin zaatakował wschodnie województwa, czy lotniska w Polsce. Jednak jeżeli dojdzie do destabilizacji Ukrainy, jeżeli Putin użyje broni masowego rażenia, to wyzwaniem będzie fala uchodźców – ocenił w rozmowie z PAP dr Andrzej Szabaciuk z KUL, analityk Instytutu Europy Środkowej.

„Większość ludzi do wojny w Ukrainie już się trochę przyzwyczaiła i nie obawiają się, że Putin może zaatakować wschodnie województwa Polski” – powiedział dr Szabaciuk, pytany przez PAP, czy mieszkańcy wschodnich regionów Polski są zaniepokojeni tym, że w poniedziałek Rosjanie zaatakowali również zachodnią Ukrainę, w tym Lwów.

REKLAMA

PAP zwróciła też uwagę na opinie amerykańskiego senatora Marco Rubio, który 3 października w CNN powiedział, iż „Putin, jeżeli uzna, że dozbrajanie Ukrainy przez państwa NATO powodują porażki Rosji na wojnie, a także zagraża jego władzy wewnątrz kraju, to może zdecydować się na uderzenie w punkty logistyczne, w tym na terytorium Polski”. Marco Rubio, który jest wiceprzewodniczącym senackiej komisji ds. wywiadu, wskazał na „jeden z tych punktów przeładunkowych, przez które przechodzą te dostawy, w tym wewnątrz Polski”. A takim punktem jest np. Port Lotniczy Rzeszów-Jesionka.

Analityk Instytutu Europy Środkowej nie sądzi, by Putin zdecydował się obecnie na zaatakowanie jakiegokolwiek lotniska w Polsce. Jego zdaniem natomiast w sytuacji, gdy dojdzie do destabilizacji Ukrainy, jeżeli Putin użyje broni masowego rażenia, „ogromnym wyzwaniem będzie fala uchodźców z Ukrainy”.

„Wtedy mogłaby powrócić sytuacja z końca lutego, czy z początku marca, gdy przejścia graniczne do Polski były oblegane przez osoby uciekające przed wojną. I to może być problem, z którym być może już wkrótce przyjdzie nam się zmierzyć” – zauważył Szabaciuk.

Jak dodał, „jeżeli chodzi o +przepływy+ przez granice, to Polska jest zdecydowanym liderem w całej Unii Europejskiej”. „Bo nie ma drugiego takiego państwa w Unii, do którego trafiłoby ponad 6,6 mln ludzi z Ukrainy. Kolejnym państwem jest Rumunia, której granicę przekroczyło ponad 1,2 mln osób, a to jest prawie 6 razy mniej, niż w Polsce” – zaznaczył ekspert.

Podkreślił, że Polska pozostaje też liderem „jeżeli chodzi o osoby, które tutaj zostały i otrzymały pomoc”. Zwrócił uwagę, że „nie sprawdziło się to, co prognozowała część analityków, według których znaczna część uchodźców uda się z Polski dalej na Zachód.

„Mimo napiętej sytuacji, uważam, że Putin nie odważy się zaatakować NATO. Bo czym innym jest retoryka propagandowa, a czym innym wojna z Sojuszem Północnoatlantyckim. On ma świadomość, że nie jest w stanie pokonać Ukrainy. Nawet jeżeli Białoruś, zmuszona, włączy się do tej wojny, to nie zmieni to jej biegu. Bo Białoruś nie ma ani żołnierzy, ani nowoczesnego sprzętu. Poza tym część sprzętu przekazała już Rosji i cały czas to robi” – powiedział analityk.

Według niego, nie ma powodu do „wszczynania paniki” także na wypadek użycia broni masowego rażenia.

„Nie wierzę, że Putin zdecyduje się tak pochopnie na użycie broni masowego rażenia. To będzie ostateczność. On ma świadomość, że w konsekwencji Rosja będzie izolowana nawet bardziej, niż Korea Północna. A to byłoby katastrofą i dla obecnej ekipy w Rosji, i dla zwykłych Rosjan” – powiedział.

Pytany czy mimo wszystko Polska, a zwłaszcza wschodnia jej część, powinna się przygotowywać na skutki ewentualnego skażenia chemicznego, biologicznego bądź zagrożenie promieniowaniem radioaktywnym z terenu Ukrainy, ekspert ocenił, że „takie decyzje już podjęto”.

„One zapewne były i nadal są +po cichu+ wdrażane. Bo nie wierzę w to, że tak nie jest. Zapewne decyzje zostały podjęte już wcześniej, już po pierwszych groźbach użycia broni masowego rażenia. Ale powtarzam, że nie wierzę w to, aby Rosjanie naprawdę na taki krok się zdecydowali. Taka decyzja spowodowałaby katastrofę. Przecież żyjemy w XXI wieku i nie można się odizolować gospodarczo od reszty świata. Każdy rodzaj produkcji w Rosji, w każdej branży, jest uzależniony od komponentów z zagranicy. I Rosjanie bardzo dobrze o tym wiedzą” – podkreślił dr Szabaciuk.

REKLAMA