Erdogan zagrał na nosie Amerykanom. Turcja zaostrza antyzachodnią retorykę?

Turcja/Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan. Foto: PAP/EPA
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan. Foto: PAP/EPA
REKLAMA

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zaostrza antyzachodni kurs swojej polityki.

W najnowszym wydaniu naszego magazynu Marek Koprowski zajął się tematem, którego opinia publiczna może nie dostrzegać ze wzgląd na sytuację na Ukrainie. W końcu wszystkie mainstreamowe media są skoncentrowane przede wszystkim na wojnie i przykładają mniejszą wagę do przemian geopolitycznych w innych rejonach świata. Jak się okazuje, Turcja nie próżnuje i prowadzi własną grę, wykorzystując do tego zawirowania międzynarodowe. Nie da się ukryć, że Ankara zaostrza swój antyzachodni kurs i coraz mocniej sprzeciwia się Waszyngtonowi. Widać to m.in. w sprawie Kurdów, którzy zdaniem tureckich decydentów są wprost wspierani przez zamorskie mocarstwo. Doszło nawet do tego, że Stany Zjednoczone zostały oskarżone o sprzyjanie terroryzmowi.

REKLAMA

„Niedawno minister spraw wewnętrznych Turcji Suleyman Soylu oskarżył Amerykanów, że to oni pośrednio stoją za niedawnym zamachem na budynek siedziby policji w Mersynie. Według niego, wspierają oni Kurdów, umożliwiając im dokonanie tego terrorystycznego zamachu. Co więcej – Erdoğan, idąc w poprzek działaniom amerykańskiej dyplomacji, zamierza rozszerzyć kanały współpracy z rządem Syrii. Od 2011 roku obie strony nie utrzymują ze sobą stosunków dyplomatycznych. Erdoğan na razie nie zamierza ich wznawiać, ale chce uruchomić »śluzy« przez granice, aby ułatwić handel między obydwoma państwami” – pisze Marek Koprowski w artykule „Erdoğan odrzuca naciski”, który został opublikowany w najnowszym wydaniu naszego magazynu.

Cały artykuł przeczytasz w najnowszym numerze „Najwyższego Czasu!”

Erdogan irytuje Rosję?

Co istotne, prezydent Recep Tayyip Erdogan stawia na współpracę z krajami Azji Centralnej, aby rozszerzyć swoją strefę wpływów, a docelowo stworzyć związek państw tureckich. To z pewnością nie podoba się Rosji, której słabość i wysiłek wojenny pozwalają na zmianę aktualnych układów polityczno-gospodarczych. Turcji bardzo zależy na budowie Transkaspijskiego Korytarza Transportowego, który zapewniłby ogromne zyski z handlu z Chinami. Państwo Środka oczywiście również jest zainteresowane takim przedsięwzięciem, i to pomimo pewnych rozbieżności co do finalnej wizji. W całym projekcie najistotniejszy okazuje się Kazachstan, który dotychczas pozostawał pod rosyjskim wpływem, a w ostatnim czasie wybija się na niezależność względem Moskwy.

„Dla Turcji jest szczególnie ważna budowa Transkaspijskiego Korytarza Transportowego. Ankara wie, że jego utworzeniem są również zainteresowane Chiny. Turcja chce zarabiać na chińskim tranzycie, dla którego jest gotowa doprowadzić do porozumienia pokojowego między Azerbejdżanem a Armenią. Między Chinami a Turcją są jednak pewne sprzeczności w rozumieniu funkcjonowania tego korytarza. Turcja chciałaby, żeby oprócz chińskich towarów płynęły tamtędy do Europy kazachskie węglowodory, na co Chiny nie bardzo chcą się zgodzić. Pekin jest zainteresowany, by kazachskie węglowodory płynęły w drugą stronę, czyli do Chin. Wypracowanie wspólnego stanowiska, które zadowalałoby obie strony, będzie trudne” – tłumaczy Marek Koprowski na łamach „Najwyższego Czasu!”.

Cały artykuł przeczytasz w najnowszym numerze „Najwyższego Czasu!”

REKLAMA