Stąd tak wysokie ceny prądu, czyli jak drenują nas zachodni spekulanci

Zdjęcie ilustracyjne. / Foto: Pixabay
Zdjęcie ilustracyjne. / Foto: Pixabay
REKLAMA

Dlaczego ceny prądu są tak horrendalnie wysokie? Poznaliśmy odpowiedź na to pytanie.

W okładkowym artykule najnowszego wydania magazynu „Najwyższy Czas!” red. Tomasz Cukiernik postanowił udzielić odpowiedzi na pytanie, dlaczego ceny prądu i ogrzewania są tak straszliwie wysokie. Poszukiwania zaprowadziły go do unijnej polityki klimatycznej oraz rodzimego interwencjonizmu państwowego w wydaniu Prawa i Sprawiedliwości. W jego opinii sektor energetyczny jest nie tylko przeregulowany przez wszechwiedzące państwo, ale również ograniczenia narzucane przez Unię Europejską. W efekcie tych działań polskie firmy dostają podwyżki cen energii elektrycznej na poziomie kilkuset procent. Niestety problem wysokich cen uderza również w zwykłych obywateli i ich gospodarstwa domowe.

REKLAMA

„Energetyka jest chyba jednym z najbardziej przeregulowanych sektorów polskiej gospodarki, gdzie nie funkcjonuje rynek, a na dodatek ze świecą trzeba szukać podmiotów prywatnych. To wszystko pod pretekstem zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego, czego politycy nie potrafią zapewnić i z roku na rok pozbawiają go nasz kraj. Także w kontekście wojny na Ukrainie (sankcje na Rosję). Z kolei Unia Europejska wtrąca się do energetyki pod pretekstem ochrony klimatu. Dlatego sektor niszczony jest także innymi unijnymi regulacjami” – wskazuje Tomasz Cukiernik w artykule „Stąd tak wysokie ceny prądu”, który został opublikowany w najnowszym wydaniu naszego magazynu.

Cały artykuł przeczytasz w najnowszym numerze „Najwyższego Czasu!”

Ceny prądu a zachodni spekulanci

Jak wskazuje Tomasz Cukiernik, system unijnej kradzieży działa w bardzo prosty sposób. Najpierw firmy energetyczne są niszczone przez unijny podatek od emisji dwutlenku węgla, a potem „wspierane” jakimiś groszami z budżetu państwa w ramach rekompensat. W jego przeświadczeniu powinniśmy zrezygnować z systemu EU-ETS, który opiera się na spekulacji i stopniowo raczy nas coraz większymi kosztami obowiązkowych uprawnień do emisji. Godne pożałowania są spóźnione próby premiera Mateusza Morawieckiego, który zaczął wzywać do reformy mechanizmu, gdy mleko już się rozlało. Zgodnie z przewidywaniami brukselscy dygnitarze nie podjęli tematu.

„Jaki to koszt dla polskiej gospodarki? Przy aktualnej cenie 65 euro za uprawnienie i bieżącym kursie euro na poziomie 4,8 zł daje to niewyobrażalną sumę ponad 40 mld zł! Ile to pieniędzy? Za tę kwotę można by wybudować sześć 1000-megawatowych bloków energetycznych na węgiel lub dwa bloki jądrowe o takiej samej mocy. I tak co roku. Ale jeśli cena uprawnień sięgnie 100 euro, a w połowie sierpnia tego roku niewiele już do tego brakowało, to drenaż polskiej gospodarki przez zagranicę tylko w tej kwestii będzie jeszcze większy i wyniesie ponad 62 mld złotych. Rocznie!” – pisze Tomasz Cukiernik na łamach „Najwyższego Czasu!”.

Cały artykuł przeczytasz w najnowszym numerze „Najwyższego Czasu!”

REKLAMA