Unijny socjalizm upada. Niemcy zadłużają się trzeci rok z rzędu

Kanclerz Niemiec Olaf Scholz. Foto: PAP/DPA
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz. Foto: PAP/DPA
REKLAMA

Niemcy mocno odczuwają skutki kryzysu energetycznego, a ich gospodarka zauważalnie słabnie. Czyżby nadchodził koniec eurosocjalizmu?

Jak wskazuje w swojej analizie Tomasz Mysłek, finansowa baza unijnego socjalizmu słabnie i popada w coraz większe zadłużenie. Chodzi oczywiście o Niemcy, które rozdają w Europie karty i stoją za brukselską machiną biurokracji. Zgodnie z oficjalnymi danymi inflacja u naszego zachodniego sąsiada we wrześniu tego roku wyniosła prawie 11 proc., a roczny wzrost cen konsumenckich dobił do 10 proc. (o ponad 1 punkt proc. więcej niż w sierpniu). Złudzeń nie mają również niemieckie przedsiębiorstwa, które oceniają swoją bieżącą sytuację i perspektywy rozwoju najgorzej od wiosny 2020 roku. Pesymizm jest dostrzegalny praktycznie we wszystkich sektorach gospodarki, a nie tylko w przemyśle, który w największym stopniu odczuł katastrofalne skutki klimatycznej polityki Unii Europejskiej. W końcu wzrost cen energii nie oszczędził nikogo.

REKLAMA

„W związku z tym urzędowi niemieccy ekonomiści (z pięciu »wiodących« instytutów) znacznie obniżyli swoją wspólną prognozę wzrostu PKB gospodarki Niemiec w roku 2023 – z wcześniejszej prognozy (w kwietniu br.) plus 3,1 proc. PKB do minus 0,4 proc. (!). I zgodnie ostrzegli (na konferencjach prasowych 29 i 30 września), że ta gospodarka »nieuchronnie zmierza już ku recesji«, która potrwa przez okres co najmniej trzech kwartałów z rzędu, tj. co najmniej do wiosny przyszłego roku. A co gorsza, w Niemczech »spadek zamożności gospodarstw domowych będzie zjawiskiem nie przejściowym, a długotrwałym«, bo nastąpi »ogromny spadek ich siły nabywczej«” – wskazuje Tomasz Mysłek w artykule „Socjalizm UE kaputt?”, który został opublikowany w najnowszym wydaniu naszego magazynu.

Cały artykuł przeczytasz w najnowszym numerze „Najwyższego Czasu!”

Niemcy popadają w długi

Aby uporać się ze skutkami socjalizmu, Niemcy oczywiście proponują… więcej socjalizmu. Otóż tamtejszy rząd chce wdrożyć specjalny „parasol ochronny” wart 200 miliardów euro. Wszystko po to, aby ulżyć firmom i zwykłym obywatelom. W końcu ceny energii odnotowują szaleńczy wzrost. Co więcej, kanclerz Olaf Scholz opowiedział się za wprowadzeniem urzędowego limitu cen gazu ziemnego. W jego przeświadczeniu nowa tarcza z pewnością spełni swoje zadanie. Warto zaznaczyć, całe przedsięwzięcie będzie musiało zostać sfinansowane z pożyczek i kredytów. Co najlepsze, hamulec zadłużenia, który jest zapisany w niemieckiej konstytucji, przewiduje, że rząd federalny może zadłużyć się tylko do maksymalnego poziomu 0,35 proc. PKB (kilkanaście miliardów euro rocznie). Jednak z jakiegoś powodu ta zasada… nie obowiązuje już trzeci rok z rzędu.

„Wraz z poprzednimi »pakietami« pomocy i ulg, które ten rząd wdrożył już w tym roku, cała tegoroczna kwota zaplanowana na »walkę ze skutkami« wysokich cen energii (wywołanych przecież wcześniej i głównie przez sam ten rząd i przez władze UE) wzrosła ponoć do aż ok. 300 miliardów euro (!). A gdyby do tego dodać dług ubiegłoroczny w wysokości ok. 280 ówczesnych miliardów euro, zaciągnięty przez rząd federalny na podobne cele socjalne, pomocowe itp., a także dług w wys. ponad 133 mld (ówczesnych) euro z roku 2020 (na przeciwdziałanie skutkom »pandemii«, czyli zamykania przez niemieckie rządy firm, gastronomii, hoteli itd.), to na koniec br. zapewne okaże się, że nowe długi władz Niemiec z okresu ostatnich 31-32 miesięcy przekroczą w sumie poziom aż 730-740 miliardów euro (!)” – pisze Tomasz Mysłek na łamach „Najwyższego Czasu!”.

Cały artykuł przeczytasz w najnowszym numerze „Najwyższego Czasu!”

REKLAMA