„Cynicznie porywają nasze dzieci”. Władze Ukrainy oskarżają Rosjan o „deportacje obywateli”

Smutny chłopak/Obrazek ilustracyjny/Fot. Pixabay
Smutny chłopak/Obrazek ilustracyjny/Fot. Pixabay
REKLAMA

W mieście Oleszki, w okupowanym obwodzie chersońskim, Rosjanie zabierają dzieci z ośrodka opieki i wywożą je na anektowany Krym – poinformował w niedzielę Andrij Jermak, szef biura (kancelarii) prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zelenskiego.

„Na terytoriach okupowanych Rosjanie nadal cynicznie porywają nasze dzieci. Tym razem przymusowo wywożą dzieci niepełnosprawne mieszkające w domu dziecka w Oleszkach w obwodzie chersońskim. Według stanu na 22 października 12 wychowanków tej placówki wywieziono na Krym” – poinformował Jermak w serwisie Telegram.

REKLAMA

Ośrodek w Oleszkach przeznaczony jest dla dzieci z upośledzeniami psychicznymi. Jermak poinformował, że znajdowało się tam ponad 80 dzieci, z których połowa była pod opieką paliatywną. Dwanaścioro dzieci w wieku od ośmiu do 18 lat, o grupach inwalidzkich od pierwszej do trzeciej, zostało wywiezionych do szpitala psychiatrycznego w miejscowości Strohoniwka na Krymie – powiadomił urzędnik. Dodał, że wcześniej Rosjanie mianowali swojego dyrektora placówki.

„Co będzie dalej z dziećmi – na razie nie wiadomo. Rosja systematycznie porywa i deportuje naszych obywateli, powtarzając najgorsze praktyki poprzednich zbrodni przeciwko narodowi ukraińskiemu” – powiedział Jermak.

Według stanu na początek października władze Ukrainy dysponowały ponoć danymi blisko 8 tys. dzieci deportowanych do Rosji bądź na tereny tzw. republik ludowych w Donbasie. Realna liczba wywiezionych dzieci jest prawdopodobnie wyższa.

W trakcie inwazji na Ukrainę Rosjanie nielegalnie wywożą podopiecznych domów dziecka i internatów, jak i dzieci, które podczas wojny straciły bliskich bądź kontakt z rodziną – twierdzi strona ukraińska. Niektóre dzieci są w Rosji oddawane do adopcji.

Sami Rosjanie przyznają, że wywożą dzieci z Ukrainy, podając nawet znacznie wyższe liczby – sięgające 600 tysięcy.

Strona ukraińska, nie otrzymując od Rosji żadnych danych, nie może zweryfikować tych informacji. Tak przynajmniej głoszą oficjalne komunikaty.

REKLAMA