Ekowariaci znów się przykleili. Obsługa zgasiła światło i poszła do domu [VIDEO]

Ekoaktywiści przykleili się do podłogi. I zostali tak na noc, bo obsługa poszła do domu.
Ekoaktywiści przykleili się do podłogi. I zostali tak na noc, bo obsługa poszła do domu. / Fot. TT/ScientistRebel1
REKLAMA

Ekolewacy kontynuują przyklejanie się w różnych miejscach w imię nowej ideologii, czyli „walki ze zmianami klimatu”. Tym razem mocno się zdziwili. Nikt wokół nich nie skakał, nie podziwiał, nie pomagał. Obsługa zgasiła światło i poszła do domu.

Najnowsza akcja ekoaktywistów miała miejsce w niemieckim Wolfsburgu. Przykleili się do podłogi w proteście przeciw korzystaniu z paliw kopalnych przez koncern Volkswagena. Wyjątkowo nie dokonali żadnych zniszczeń.

REKLAMA

Obsługa zostawiła ich tak na noc. I pewnie pies z kulawą nogą tym razem by się nie zainteresował występkami lewicowych aktywistów, gdyby ci sami nie relacjonowali tego, z czym się zmagają, w sieci.

A zmagali się z dość prozaicznymi problemami. Na przykład nie mieli gdzie się wypróżnić. Ani czego jeść. Tacy niby postępowi i wyuczeni, a nie przewidzieli prostych konsekwencji swoich działań.

Najwyraźniej sądzili, że pracownicy będą wokół nich skakać, przynosić pojemniki na odchody czy jedzenie. Przeliczyli się. Pracownicy, gdy wybiła odpowiednia godzina, wyłączyli światła, ogrzewanie i poszli do domu.

Ekoaktywiści zostali tak na noc. Swą nieudolność transmitowali w internecie. Byli oburzeni, że siedzą po ciemku i bez ogrzewania. Jak mówili, od czasu do czasu odwiedzali ich jedynie ochroniarze. Świecili latarkami, sprawdzali czy wszystko w porządku i wracali do swojego kantorka.

Protest zakończył się po 42 godzinach. Ekolewakom zaczęły puchnąć ręce. Wezwani na miejsce lekarze powiedzieli, że mogły wytworzyć się zakrzepy niebezpieczne dla zdrowia. Trzeba przyznać, że akcja okazała się całkiem udana, bo ekoaktywiści wystawili się na pośmiewisko.

REKLAMA