Jak pogodzić „walkę o klimat” z reindustrializacją kraju? Francuski prezydent podobno potrafi…

Emmanuel Macron
Emmanuel Macron. / Foto: PAP/Abaca
REKLAMA

Logika nigdy nie była mocną stroną lewicowych polityków. Prezydent Macron uważa się za centrystę i technokratę, ale wciągając na maszt Pałacu Elizejskiego sztandar modnego dziś klimatyzmu, chyba nie wie, że zgłaszając jednocześnie post-covidowy postulat ściągania do Francji przemysłu i produkcji, popada w sprzeczność?

Pogodzenie dekarbonizacji i reindustrializacji u Emmanuela Macrona „się łączy” – zauważa André Comte-Sponville na łamach „Chalenges”. Okazuje się, że postpolityka prowadzi na manowce. Francja przeżywa kryzys energetyczny, elektrownie jądrowe zostały zaniedbane i się zdekapitalizowały, wydano olbrzymie pieniądze na wiatraki itp., ale dotowane z pieniędzy podatnika OZE nie jest w stanie zaspokoić potrzeb.

REKLAMA

Tymczasem kraj, który przez lata eksportował energię, musi się teraz posiłkować zakupami w Niemczech energii pochodzącej z „brudnego” przecież węgla brunatnego… Zielona hipokryzja w pełnym wydaniu.

Kiedy powstawał europejski dobrobyt po II wojnie, była to EWG, czyli wspólnota węgla i stali. Wówczas zdawano sobie sprawę, że produkcja musi się łączyć z energią. W czasach kryzysu covida zdano sobie sprawę, że przenoszenie „brudnej” produkcji do innych części świata, głównie Chin, może przynieść katastrofalne skutki.

Tak powstał w głowie Macrona pomysł „reindustrializacji” Francji. Jednocześnie nie zamykają się mu usta na temat „walki o klimat”, bo to temat modny, nośny i politycznie poprawny. Tymczasem w tym przypadku idea powrotu do przemysłu musi się zderzyć i to czołowo z… ideologią.

Źródło: Challenges

REKLAMA