Europejska solidarność to twór zbudowany na piasku? „Tandem francusko-niemiecki, który narzucał ton w UE, rozjechał się w różne strony”

Prezydent Emmanuel Macron oraz kanclerz Niemiec Olaf Scholz. / foto: PAP/DPA
Prezydent Emmanuel Macron oraz kanclerz Niemiec Olaf Scholz. / foto: PAP/DPA
REKLAMA

Okazuje się, że tak często podnoszona solidarność w UE to fikcja. Niemcy i Francja wchodzą w coraz większy konflikt.

Cały artykuł przeczytasz w najnowszym numerze „Najwyższego Czasu!”

REKLAMA

Jak wskazuje w swoim artykule nasz korespondent z Francji Bogdan Dobosz, niemiecko-francuska współpraca w UE coraz bardziej się rozjeżdża. Dotychczasowe gesty przyjaźni i współpracy zastąpiła ostra wymiana zdań. Olaf Scholz oraz Emmanuel Macron nawet nie udają, że ich kraje są na kursie kolizyjnym. Doszło nawet do odwołania corocznego spotkania niemieckich i francuskich ministrów. Wydarzenie miało się odbyć 26 października w Fontainebleau niedaleko Paryża. Największy spór dotyczy spekulacyjnego systemu ETS, który odpowiada za słynny podatek od emisji CO2. Francuzi chcą przerwać handel uprawnieniami, który mocno przyczynił się do obecnego kryzysu energetycznego.

„Po raz pierwszy w historii międzyrządowych francusko-niemieckich konsultacji ministerialnych, które ustanowiono w 2003 roku, takie robocze spotkanie zostało odwołane. »To bezprecedensowa decyzja« – dodaje francuski dziennik. (…) Centrum sporu jest »europejski podatek energetyczny« (handel emisjami CO2, który Paryż chciałby przerwać), apetyt Berlina na północnoafrykański gaz, który miałby popłynąć przez Francję z Hiszpanii, czy francuskie zapotrzebowanie na energię elektryczną z Niemiec” – pisze Bogdan Dobosz w artykule „Europejski tandem Niemiec i Francji rozpada się?”, który został opublikowany w najnowszym wydaniu naszego magazynu.

Cały artykuł przeczytasz w najnowszym numerze „Najwyższego Czasu!”

UE pogrąża się w kryzysie

Skalę kryzysu energetycznego unaoczniają strajki i demonstracje we Francji. Ludzie wychodzą masowo na ulice podsycani apelami lewicowych partii i związków zawodowych. Jak zauważa Bogdan Dobosz, paliwo kosztuje obecnie 2 euro za litr, czyli więcej niż w 2019 roku, gdy wybuchły protesty „żółtych kamizelek”. Jak rządzący próbują zaradzić tej sytuacji? Oczywiście dolewają benzyny do ognia, inwestując w pseudoekologiczne projekty pokroju samochodów elektrycznych. Jak widać, zielony socjalizm ma się w UE dobrze, chociaż w głównej mierze to on odpowiada za cały ten bajzel.

„Teraz doszedł jednak kryzys spowodowany wojną na Ukrainie. Na tle żądań płacowych zastrajkowały rafinerie, składy paliwa, komunikacja, oświata, służba zdrowia, a CGT i partie lewicy wyprowadziły ludzi na ulice. Marsz przeciw »wysokim kosztom życia i bezczynności klimatycznej« z udziałem lidera lewackiej partii La France Insoumise i… laureatki literackiej Nagrody Nobla Annie Ernaux zgromadził według organizatorów 130 tys. osób (30 tys. wg policji). Kilka dni później »powtórkę« urządziły związki zawodowe, co skończyło się zresztą ulicznymi zadymami” – wskazuje Bogdan Dobosz na łamach „Najwyższego Czasu!”.

Cały artykuł przeczytasz w najnowszym numerze „Najwyższego Czasu!”

REKLAMA