Jak radzą sobie Talibowie? „W czasach, gdy w Kabulu rządził rząd kontrolowany przez Amerykanów, było dokładnie odwrotnie”

Talibowie w Afganistanie. Foto: PAP/EPA/BANARAS KHAN
Talibowie w Afganistanie. Foto: PAP/EPA/BANARAS KHAN
REKLAMA

Talibowie rządzą w Afganistanie już od roku. Jak kraj zmienił się pod ich panowaniem? Odpowiedź nie jest oczywista.

Cały artykuł przeczytasz w najnowszym numerze „Najwyższego Czasu!”

REKLAMA

To już rok, odkąd Talibowie przejęli władzę w kraju, wypędzając stamtąd amerykańskie wojsko. Jak od tego czasu zmienił się Afganistan? Okazuje się, że odpowiedź nie jest tak oczywista, jak można byłoby przypuszczać. Spójrzmy przykładowo na sferę dyplomacji. Formalnie rząd muzułmańskich radykałów nie jest uznawany przez żaden kraj na świecie, ale w praktyce różne państwa utrzymują z nim kontakt. Co więcej, korzystając z pomocy innych krajów arabskich, Talibowie zdołali opanować sytuację wewnętrzną, ustrzec społeczeństwo przed głodem oraz poprawić stan gospodarki. Tam, gdzie ginęło najwięcej osób, tzn. na terenach zamieszkanych przez Pusztunów, jest teraz najbezpieczniej. Gdy rządzili Amerykanie, było dokładnie na odwrót.

„Wszystkie kraje świadczące pomoc dla ludności Afganistanu, w czasach gdy rządził nim osadzony w Kabulu przez Amerykanów poprzedni reżim, zaprzestały to czynić. USA zamroziły też 9 mld USD środków należących do Kabulu, tłumacząc to tym, iż obawiają się, że Talibowie użyją ich do celów terrorystycznych. Krok Amerykanów, którzy wycofując się z Afganistanu, najzwyczajniej w panice z niego uciekali, spowodował poważne następstwa w gospodarce Afganistanu. Drastycznie wzrosło bezrobocie, w bankomatach zabrakło gotówki, a na półkach podstawowych towarów pierwszej potrzeby, paliwa itd.” – pisze Marek Koprowski w artykule „Rok rządów Talibów”, który został opublikowany w najnowszym wydaniu naszego magazynu.

Cały artykuł przeczytasz w najnowszym numerze „Najwyższego Czasu!”

Talibowie rozgromią Państwo Islamskie?

Jak podkreśla w swoim artykule Marek Koprowski, nie powinniśmy wyciągać pochopnych wniosków, że teraz Afganistan zamienił się w kraj mlekiem i miodem płynący, w którym nic złego się nie dzieje. Wystarczy chociażby wspomnieć o konflikcie z Państwem Islamskim, które akurat stoi w opozycji do rządu w Kabulu. Jako że ekstremiści wciąż organizują krwawe zamachy terrorystyczne, Talibowie będą musieli się z nimi rozprawić. Posłuży im do tego nowoczesna armia, którą właśnie tworzą. Ponadto dążą do większej współpracy z Rosją, co pokazuje m.in. ogromny kontrakt na benzynę i gaz. Wbrew oczekiwaniom wychodzi na to, że nowi rządzący sobie radzą i w ogóle nie potrzebują Amerykanów.

„W pierwszą rocznicę powrotu do władzy zorganizowali w dawnej sowieckiej bazie Bagram, użytkowanej później przez 20 lat przez Amerykanów, paradę wojskową, na której zaprezentowali swoje siły zbrojne. Dowodził nią minister obrony Afganistanu Mohammad Jakub – syn założyciela radykalnego ruchu Talibów Omara. Parada unaoczniła wszystkim przybyłym, że Talibowie to nie tylko brodaci partyzanci, których główną bronią jest automat Kałasznikowa, ale organizacja, która w ciągu roku od ucieczki Amerykanów stworzyła regularną armię, dysponującą różnymi rodzajami broni” – wskazuje Marek Koprowski na łamach „Najwyższego Czasu!”.

Cały artykuł przeczytasz w najnowszym numerze „Najwyższego Czasu!”

REKLAMA