„Czarny czwartek” w Paryżu

Metro w Paryżu. / Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay
Metro w Paryżu. / Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay
REKLAMA

Tak nazwano już dzień 10 listopada w regionie paryskim, gdzie syndykaty zapowiedziały duży strajk transportu. Oznacza to setki kilometrów „korków” w całym regionie i praktyczny paraliż miasta. W samym Paryżu nieczynnych będzie siedem linii metra (2, 3bis, 5, 8, 10, 11 i 12). Ruch ma być „normalny” tylko na liniach 1 i 14, które są całkowicie zautomatyzowane i poruszają się bez „kierowców”.

Ruch będzie „bardzo poważnie zakłócony” na podmiejskich liniach pociągów RER. Tylko co trzeci pociąg będzie kursował średnio na linii RER A, jeden na dwa w godzinach szczytu, a co czwarty poza godzinami szczytu. Na RER B planowany jest jeden pociąg na dwa, a jeden na trzy poza godzinami szczytu.

REKLAMA

Zakłócenia transportu dotyczą także autobusów. Na trasy nie wyjedzie jedna trzecia taboru. Do strajku wezwały centrale związkowe CGT, Force Ouvrière (FO), Unsa, La Base i Solidaires z przedsiębiorstwa komunikacji RATP.

Ma to stworzyć presję na negocjacje płacowe prowadzone przez syndykaty na szczeblu krajowym. CGT wzywa do podwyżek płac i ich rewaloryzacji. Kontekstem strajku jest też polityka. Za transport w regionie odpowiada polityk centrowych Republikanów Valerie Peceresse. Strajk wspierają więc politycy Zielonych, socjalistów i komunistów.

RATP wydało komunikat, w którym „zaprasza wszystkich podróżnych, którzy mają możliwość skorzystania z telepracy do przełożenia podróży tego dnia i przeprasza za warunki transportu”. Francja-elegancja…

REKLAMA