Osadowski UJAWNIA kulisy aresztowania Olszańskiego. „To jest stosowanie metod policyjnych” [VIDEO]

Tomasz Sommer i Marcin Osadowski / Foto: screen YouTube
Tomasz Sommer i Marcin Osadowski / Foto: screen YouTube
REKLAMA

W rozmowie z redaktorem naczelnym „Najwyższego CZAS!”-u i nczas.com Tomaszem Sommerem Marcin Osadowski ujawnił kulisy aresztowania Wojciecha Olszańskiego. Mówił też o licznych uchybieniach ze strony wymiaru sprawiedliwości.

– 1 listopada jechaliśmy z grobów naszych bliskich, byliśmy w Stargardzie, wracaliśmy do Warszawy. Nawet mieliśmy w tym momencie zajechać na Powązki do jego zamordowanej żony Agnieszki, ale ponieważ był to dzień wolny, Wojtek mówi: cholera, nie wiem, jak ten dozór na Zakroczymskiej funkcjonuje, jak dzisiaj będzie policja czynna, czy tam będzie otwarte, zamknięte. Pojedźmy najpierw tam, potem będziemy mieli święty spokój, pojedziemy sobie na cmentarz – relacjonował Osadowski.

REKLAMA

– Pojechał na ten dozór i już nie wyszedł – dodał.

Mimo że Olszański chciał, żeby policja udzieliła Osadowskiemu wszelkich informacji w związku ze sprawą, dyżurny nie chciał przekazać żadnych informacji – ani powodu zatrzymania, ani co będzie się działo dalej.

– Okazało się, że został zatrzymany w celu doprowadzenia do odbycia kary więzienia, kary w wymiarze sześciu miesięcy – powiedział. Jak relacjonował Osadowski, okazało się również, że „sprawa się odbyła, Wojciech był podobno o niej powiadomiony w czasie, kiedy przebywał w więzieniu, nic o tym nie wiedział”.

– Ponieważ ja mam dostęp do jego mieszkania, to przeszukałem wszystkie jego rzeczy z więzienia, sprawdziłem. Jest tam całe mnóstwo listów poleconych, ale nie ma listu dotyczącego tej sprawy – mamy numer i sygnaturę sprawy. Takiego listu nie ma, więc jest to niezrozumiałe – dodał.

– Wojtek jest zameldowany pod konkretnym adresem, a ktoś popełnił czeski błąd w numeracji, zamienił cyfry i były wszystkie informacje wysyłane nie na jego adres domowy. Z akt sprawy wynika, że w pewnym momencie ktoś się zorientował, że jest ten błąd i na wielkiej kartce jest napisane, że należy poprawić adres domowy na właściwy, a mimo wszystko różne postanowienia prokuratorskie, wnioski itd. szły na niewłaściwy adres – mówił.

– W całej tej procedurze, która toczyła się już od grubo ponad roku, informacje do niego w ogóle nie docierały. Żadna informacja do niego nie docierała. 27 sierpnia odbyła się rozprawa sądowa – wskazał.

Jak dodał, o tej rozprawie Olszański też nie był powiadomiony, nie wiedział. Zawiadomienie nie przyszło także na błędny adres. – Podobno jedyne zawiadomienie miało dotrzeć do niego, kiedy on był w więzieniu, ale w jego listach więziennych, które przejrzałem sztuka po sztuce, kartka po kartce, wyjmując każdą kopertę, przekładając z powrotem, nie ma żadnego takiego listu – zapewniał.

Jak dodał, zapadł wyrok, który już się uprawomocnił, o czym również Olszański nie został poinformowany, a korespondencja była wysyłana na niewłaściwy adres. W związku z tym nie mógł się nawet odwołać od wyroku, ani też nie miał prawa do obrony.

– Zapadła decyzja, że ma odbyć karę w określonym więzieniu. Również ta informacja do niego nie dotarła – dodał.

– I teraz nadmieniam, że w całym tym okresie od grudnia, już ubiegłego roku, my regularnie przychodzimy na dozory policyjne, więc jakakolwiek tego typu informacja, nawet przez dozór policyjny, przez jednostkę policji, mogła się odbyć – zaznaczył Osadowski.

Dalej mówił, że aktualna sprawa Olszańskiego dotyczy „jego wypowiedzi słownej z zeszłego roku, zdaje się, że z marca 2021 r., kiedy Bill Gates mówił o tym, że trzeba m.in. wypuścić te preparaty (…) na bardzo poważne schorzenie, które nazywa się Dawid-91, czy jakoś tak, może coś tam pomyliłem, i w ogóle, że za dużo jest ludzi na Ziemi i grozi nam przeludnienie i trzeba zrobić tak, żeby został tylko złoty miliard, a resztę, 5 mld…”.

– I Wojciech mówi, że jeżeli on chce mnie zabić, to niech ktoś zabije Billa Gatesa w mojej obronie. A jeżeli on żartuje, to ja też żartuję – dodał.

Taka była formuła programu, zresztą to był program humorystyczno-artystyczny, opisany wyraźnie w tytule, że jest to performance humorystyczny, był w dziale „humor” umieszczany itd. – zaznaczył.

Ktoś wysłał zgłoszenie, że Olszański nawołuje do morderstwa w internecie (Gatesa). Prokuratura to podjęła i w trybie nakazowym zapadł wyrok, uwaga, prac społecznych. Wojciech był żywo zainteresowany wyjaśnieniem tego, nie zgadzał się z tym wyrokiem i napisał od niego odwołanie. Poszło to odwołanie i zapadła decyzja o tym, że ma odbyć się sprawa – dodał. Olszański jednak nie dostał żadnej korespondencji w związku z tym.

– Odbyła się rozprawa, zapadł wyrok, uprawomocnił się – o czym nadal nie wiedział – dostał decyzję o wykonaniu tego wyroku w zakładzie karnym na Białołęce, o czym również nie został poinformowany i nagle, kiedy pojechaliśmy na dozór, po prostu okazało się, że jest za nim list, że należy go zatrzymać i doprowadzić na wykonanie wyroku, ponieważ nie zgłosił się do wykonania wyroku – dodał.

– Naszym zdaniem pojawiło się tak wiele uchybień w tym całym procesie po kolei, że należy przywrócić terminy. To jest stosowanie metod policyjnych. Nie widzę żadnej opcji, w której po drodze mógłby nie dopełnić jakichś formalności, gdzie wykazał naprawdę złą wolę – wszędzie wykazywał dobrą wolę – podkreślał Osadowski.

REKLAMA