Rosja zabiera wojsko z granic. Tak chce uzupełnić straty w wojnie na Ukrainie

Rosyjski desant.
Rosyjski desant. (Zdj. screen/YT)
REKLAMA

By uzupełnić straty ponoszone na Ukrainie, Rosja ściąga wojsko znad granicy z państwami NATO. Późną wiosną w okolice Charkowa ściągnięto żołnierzy z jednostek należących do 11. Korpusu Armijnego.

To liczący 11 tys. żołnierzy związek taktyczny, który stacjonował w obwodzie kaliningradzkim, rosyjskiej nadbałtyckiej eksklawie znajdującej się między należącymi do NATO Polską a Litwą.

REKLAMA

Zanim Rosja napadła na Ukrainę, był to najbardziej zmilitaryzowany obszar w Europie, gdzie rozmieszczono pułki lotnictwa myśliwskiego i taktycznego oraz rozbudowano infrastrukturę wojskową.

W obwodzie rozmieszczono też wyrzutnie pocisków Iskander, które mają w swoim zasięgu praktycznie całą całą Polskę.

Na wschodnią Ukrainę, gdzie wiosną i latem Rosja prowadziła ofensywę, z obwodu kaliningradzkiego i bałtyckiego wybrzeża Rosji oraz pogranicza z Finlandią ściągnięto ok. 24 tys. żołnierzy.

To 80% stacjonującego tam wojska, a w jednostkach w obwodzie kaliningradzkim pozostawiono jedynie szkieletowe załogi. Z okolic Sankt Petersburga wycofano część chroniących miasto baterii rakiet S-300.

W bazach przy Bałtyku pozostało jedynie rosyjskie lotnictwo. Wg Agencji Reutera, zgodnie z dokumentami pozostawionymi przez żołnierzy 11. Korpusu przed rozpoczętą 6 września ukraińską ofensywą stan osobowy korpusu wynosił 71%, ale w części podległych mu jednostek brakowało nawet trzech czwartych żołnierzy.

W niektórych batalionach służyło po kilkudziesięciu. Wojsko zmaga się z brakami zaopatrzenia i problemami z łącznością.


Tekst ukazał się w segmencie Postęp w Świecie w numerze 45-46 (2022) „Najwyższego Czasu!”, który można nabyć TUTAJ.


 

REKLAMA