Czy uda się ukrócić pozorowaną walkę z bezdomnością zwierząt? „Maszynka do zarabiania pieniędzy, której aktywiści będą bronić jak niepodległości”

Zdjęcie ilustracyjne / Foto: Pixabay
Zdjęcie ilustracyjne / Foto: Pixabay
REKLAMA

Polskie gminy rocznie przeznaczają nawet 250-280 mln zł na pozorowaną walkę z bezdomnością zwierząt, z której zyski czerpią jedynie schroniska.

Cały felieton przeczytasz w najnowszym numerze „Najwyższego Czasu!”

REKLAMA

Chociaż idiotyczna „Piątka dla zwierząt” na szczęście nie weszła w życie, to bez wątpienia i bez niej mamy wiele problemów, z którymi należałoby się uporać. Jedną z takich kwestii jest bezdomność zwierząt, która dla wielu organizacji stanowi istną maszynkę do zarabiania pieniędzy. Mechanizm tych pozorowanych działań okazuje się banalnie prosty – gminy rokrocznie przekazują 250-280 mln zł na hycli i funkcjonowanie schronisk, więc „obrońcom zwierząt” w ogóle nie zależy na tym, aby psów czy kotów było mniej. Wręcz przeciwnie – każdy kolejny czworonóg to czysty zysk, zwłaszcza że w Polsce nie obowiązuje system identyfikacji zwierząt, przez co te same zwierzaki mogą być wielokrotnie oddawane do różnych placówek. Piękny biznes, a i niewymagający, biorąc pod uwagę fakt, że wiele takich schronisk bardziej przypomina „mordownie”, gdzie zwierzęta po prostu się męczą. Mówiąc w skrócie, państwo finansuje zupełnie nieefektywny system „ochrony” zwierząt, który niewiele daje, ale zapewnia zyski „zawodowym” pomagaczom.

Nowa książka prof. Chodakiewicza!

„Od 2021 roku działa specjalna grupa robocza utworzona przez wiceminister Annę Gembicką w ramach Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. W pracach biorą udział przedstawiciele resortu oraz reprezentanci organizacji kynologicznych i prozwierzęcych. Celem hodowców jest opracowanie kompleksowego pakietu rozwiązań prawnych, które pomogą zakończyć tę patologię. Polskie Porozumienie Kynologiczne (PPK) wraz z Fundacją Karuna Beaty Krupianik już zaprezentowało szereg pomysłów, które umożliwiłyby realne uporanie się z problemem bezdomności zwierząt (głównie psów). W tym momencie projekt czeka na zielone światło w resorcie rolnictwa. Zwolennikiem zdecydowanych działań jest m.in. były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski, który w 2020 roku stracił swoje stanowisko właśnie za sprawą krytyki destrukcyjnej »Piątki dla zwierząt«” – pisze Jakub Zgierski w felietonie „Pozorowana walka”, który został opublikowany w najnowszym wydaniu naszego magazynu.

Cały felieton przeczytasz w najnowszym numerze „Najwyższego Czasu!”

Jak skończyć z bezdomnością zwierząt?

Jak wskazuje Piotr Kłosiński, prezes Polskiego Porozumienia Kynologicznego (PPK), projekt naprawczy jest naprawdę prosty. Hodowcy zwierząt chcą przeznaczyć miliony złotych na czipowanie, sterylizację i kastrację w formie dobrowolnej daniny, np. 10 proc. od kwoty za jednego szczeniaka rasowego. Przy przyjęciu takiego rozwiązania część schronisk stałaby się zupełnie zbędna, natomiast wielokrotnie oddanie tych samych psów czy kotów w rożnych gminach okazałoby się już niemożliwe. W efekcie byłoby dużo mniej bezpańskich zwierząt, a miliony z budżetu, a więc z naszych podatków, nie szłyby w błoto. Jednak z tego względu nie mogą takiego programu zaakceptować tzw. animalsi, którzy żyją z zawodowej „ochrony” czworonogów. Jednym z gorących zwolenników uporania się z tą patologią jest m.in. były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski, który od dawna zwraca uwagę na działalność prozwierzęcych pseudoaktywistów.

„Główny postulat Polskiego Porozumienia Kynologicznego dotyczy utworzenia specjalnego funduszu do walki z bezdomnością zwierząt, który skończyłby z socjalistycznym dotowaniem nieefektywnego systemu schronisk. Chodzi o mechanizm zasilany z dobrowolnych składek hodowców, a więc prywatnych organizacji. Jak na razie środki publiczne (czyli nasze pieniądze z podatków!) są przekazywane na leczenie objawów choroby, a nie jej przyczyn. Zamiast marnować setki milionów na hyclów i wątpliwej jakości schroniska, lepiej postawić na programy kastracji i czipowania zwierząt. Zdaniem ekspertów, bez takiego rozwiązania nic się nie zmieni, a animalsi dalej będą mogli wygodnie żyć z »ochrony« zwierząt. Sami zainteresowani doskonale zdają sobie z tego faktu sprawę, ponieważ można już zaobserwować głosy sprzeciwu i protesty” – wyjaśnia Jakub Zgierski na łamach „Najwyższego Czasu!”.

Cały felieton przeczytasz w najnowszym numerze „Najwyższego Czasu!”

REKLAMA