Biznes na uchodźcach z Ukrainy. Tak wykiwali stworzony przez państwo system

Uchodźcy z Ukrainy przekraczają granicę z Polską. Foto: Straż Graniczna
Zdjęcie ilustracyjne/Uchodźcy z Ukrainy przekraczają granicę z Polską. Foto: Straż Graniczna
REKLAMA

Uchodźcy z Ukrainy to dla niektórych żyła złota. Państwo polskie stworzyło system dopłat, co pewne osoby skrzętnie wykorzystały. Jak? Na przykład znacznie zawyżając liczbę zakwaterowanych osób.

Sprawą szeroko zajął się program „Państwo w Państwie”, emitowany na antenie Polsat News. Po rosyjskiej agresji na Ukrainę i rzeszy uchodźców wojennych, którzy przybyli do Polski, nad Wisłą powstawały punkty recepcyjne.

REKLAMA

Jeden z takich otworzył się w hali Global Expo przy ul. Modlińskiej na warszawskim Żeraniu. W czerwcu przeprowadzono tam kontrolę. Okazało się, że w miejscu przebywa na stałe ok. tysiąc uchodźców. Tymczasem spółka oficjalnie raportowała, że jest ich ponad dwa tysiące. A pieniądze były wypłacane za każdą osobę.

Jak podawał wcześniej „Puls Biznesu”, z racji dopłat na uchodźców, spółka tylko przez niecałe pierwsze miesiące wyciągnęła z urzędu wojewody mazowieckiego 12,1 mln zł.

Rodzina B. wymyśliła sobie kolejny sposób na zarabianie pieniędzy. Postanowiła wykorzystać hojność państwa polskiego. Zaplanowała, by przy wykorzystaniu tej nieruchomości wyłudzić pieniądze z budżetu państwa, z budżetu wojewody, lokować tam uchodźców z Ukrainy i pobierać na nich dotacje – mówi dla Polsatu News Marcin Ginel, prawnik, prezes zarządu Kancelarii Windykacyjnej.

W czerwcu, po wykryciu nieprawidłowości, media obiegła informacja o zakończeniu finansowania przez Wojewodę Mazowieckiego jednego z największych w Polsce Centrum Pomocy dla Uchodźców z Ukrainy.

Tymczasem okazuje się, że publiczne pieniądze nadal płyną do nich szerokim strumieniem. Gdy przestał finansować wojewoda, spółka wystąpiła o dotację do warszawskiej dzielnicy Białołęka.

Łącznie wypłaciliśmy na rzecz tej spółki 2 mln 237 tys. zł. Od państwa dowiaduję się w tej chwili o tym, że straciła ona tytuł prawny do nieruchomości. Ustawodawca nie wskazuje nam, że na tej podstawie możemy nie wypłacać świadczenia – tłumaczy Marzena Gawkowska, rzecznik Dzielnicy Białołęka Miasta Stołecznego Warszawy.

Co ciekawe, pieniądze wypłacone przez dzielnicę Białołęka pochodzą od… wojewody mazowieckiego. Sytuację mamy więc taką, że choć wojewoda zerwał umowę na dofinansowanie w czerwcu z uwagi na liczne nieprawidłowości, to wciąż płaci spółce za pobyt uchodźców.

Dodatkowo okazało się, że spółka, która podpisała umowę z wojewodą nie ma prawa dysponować nieruchomością, w której zorganizowano pomoc dla Uchodźców. Budynek należy bowiem do innej spółki, której zadłużenie wobec kilkudziesięciu podmiotów, w tym publicznych, sięga kwoty 130 mln zł.

Wierzyciele od lat nie mogą odzyskać swoich pieniędzy. Spółka jest zresztą w upadłości, natomiast postępowanie zostało faktycznie wstrzymane, z uwagi na uniemożliwianie syndykowi wejścia do budynku. Według rozmówców dziennikarzy „Państwa w Państwie” wiele wskazuje na to, że cała operacja miała na celu nie tylko ucieczkę przed wierzycielami, ale też dalsze zarabianie na nieruchomości. Dodatkowym smaczkiem jest fakt, że obie firmy (faktyczny właściciel i spółka wynajmująca budynek) są powiązane są osobowo.

REKLAMA