Oskarżony ws. GetBacku wykorzystał lukę prawną. „Dostał za to nowy zarzut, ale pieniądze ocalił”

GetBack w Warszawie. / fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
GetBack w Warszawie. / fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
REKLAMA

Podejrzany w sprawie GetBacku mimo zajęcia konta ocalił pieniądze. Pomogła mu luka w przepisach. Śledczy pieniędzy nie odzyskają, ale zmienili zarzuty – informuje we wtorek „Rzeczpospolita”.

Gazeta zauważyła, że przy okazji rozliczania jednego z wątków głośnej afery na jaw wyszły braki w przepisach, które wykorzystał podejrzany sprzedawca obligacji GetBacku. Prokurator zajął mu konto, ale zanim decyzja dotarła do banku, mężczyzna zdążył przelać pieniądze bliskim.

REKLAMA

„Dostał za to nowy zarzut, ale pieniądze ocalił, bo w tym przypadku śledczy nie mogli zastosować konfiskaty rozszerzonej. Z afery GetBacku (…) sukcesywnie rozliczani są główni organizatorzy (w tym były prezes spółki Konrad K.), jak i eksbankowcy niższego szczebla z całego kraju, którzy bezpośrednio rozprowadzali ryzykowne obligacje” – przypomina dziennik.

Gazeta informuje, że jednym z nich jest Rafał S. z woj. zachodniopomorskiego. W październiku został zatrzymany i w Prokuraturze Regionalnej w Warszawie usłyszał zarzuty – oszustwa po uprzednim podrobieniu dokumentów elektronicznych, sprzedaży obligacji bez zezwolenia KNF i ujawnienia tajemnicy bankowej.

„W wyniku oferowania przez tego podejrzanego obligacji GetBacku 16 klientów straciło łącznie blisko 3,5 mln zł” – powiedział „Rzeczpospolitej” prok. Przemysław Ścibisz, prowadzący ten wątek śledztwa.

Po przesłuchaniu S. wyszedł – dostał poręczenie majątkowe, dozór policji i zakaz opuszczania kraju. Śledczy zajęli też jego rachunek bankowy (było na nim ponad 100 tys. zł) na poczet obowiązku naprawienia szkody – co w sprawie GetBacku, gdzie ryzykowne obligacje wciskano podstępem nawet 80-latkom jest kluczowe.

„Kiedy prokurator zażądał informacji o sposobie wykonania postanowienia o zabezpieczeniu, bank odpowiedział, że na koncie jest tylko ok. 10 tys. zł. (…) Okazało się, że tuż po przesłuchaniu Rafał S. przelał pieniądze na konto swojej żony, a część kwoty wypłacił i przekazał ojcu – «wstrzelił» się w krótki czas, zanim postanowienie o zabezpieczeniu dotarło do banku. Wiedział, co robi i że w razie skazania będzie zobowiązany naprawić szkodę” – ustaliła gazeta.

„Rzeczpospolita” poinformowała, że Rafał S. za ten „numer” ponownie został zatrzymany i dostał zarzut działania na szkodę wierzycieli – z paragrafu, który przewiduje surowszą odpowiedzialność – do pięciu lat więzienia. Na wniosek prokuratury został aresztowany (obrońca S. złożył zażalenie). Sam S. nie przyznał się do zarzutu, ale potwierdził wypłatę pieniędzy.

Gazeta zaznacza, że przepisywanie majątku na rodzinę czy krewnych generalnie blokuje wprowadzona w 2017 r. konfiskata rozszerzona (forma przepadku mienia pochodzącego z przestępstwa). Jednak tu podejrzany ocalił pieniądze, bo – jak się okazuje – konfiskata rozszerzona nie dopuszcza zajęcia majątku „w celu obowiązku naprawienia szkody” – tutaj z myślą o pokrzywdzonych klientach GetBacku.

Wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł obiecał „Rzeczpospolitej”, że szczegółowo przyjrzy się opisanym w artykule przepisom.

REKLAMA