Strajk kierowców paraliżuje dostawy. „W niektórych miastach kraju odczuwa się już brak artykułów spożywczych” [VIDEO]

Strajk kierowców TIR-ów w Chile.
Strajk kierowców TIR-ów w Chile. / foto: screen YouTube (kolaż)
REKLAMA

Trwający od tygodnia strajk kierowców TIR-ów sparaliżował dostawy towarów w „najdłuższym kraju świata”, jak określają go encyklopedie, w którym odległość od północnej granicy z Peru i Boliwią do południowego krańca Chile „Drogą Panamerykańską” wynosi 4 338 kilometrów.

Rząd lewicowego prezydenta Chile Gabriela Borica ostrzegł w sobotę związki zawodowe zrzeszające kierowców ciężarówek, którzy domagają się obniżki cen paliw, że nie zawaha się zastosować surowych kar przewidzianych prawem. Za tego rodzaju działalność strajkową grozi od 61 do 540 dni pozbawienia wolności.

REKLAMA

Z 40 tysięcy kierowców TIR-ów 10 tysięcy jest zatrudnionych przez wielkie firmy przewozowe, a pozostali to pracownicy średnich i małych firm.

„Strajk chilijskich kierowców” – pisał w niedzielę w korespondencji z Chile największy argentyński dziennik „El Clarin” – „ze względu na szczególną geografię kraju sparaliżował chilijską gospodarkę, ponieważ 95 proc. towarów przewozi się u naszych sąsiadów TIR-ami”.

W Chile transport samochodowy zdominował przewóz towarów odkąd za czasów dyktatury wojskowej generała Augusto Pinocheta (1973-1990) ich przewóz kolejami uległ niemal całkowitej likwidacji. Od tamtej pory kierowcy samochodów ciężarowych, jak pisze w związku ze strajkiem czołowy chilijski dziennik „La Tercera”, stali się w kraju „niezwykle wpływową siłą polityczną”.

Do pierwszego dużego strajku chilijskich „camioneros” – kierowców ciężarówek – doszło już w miesiąc po utworzeniu w tym roku rządu prezydenta Borica.

„Strajk kierowców samochodów ciężarowych w Chile sprawił, że niektórych miastach kraju odczuwa się już brak artykułów spożywczych w sklepach i paliw na stacjach benzynowych. Wobec sygnałów dochodzących m.in. z supermarketów rząd wykorzystuje 140 samochodów ciężarowych, które pod eskortą policji dostarczają do sklepów produkty pierwszej potrzeby” – napisała w niedzielę z Santiago hiszpańska agencja EFE.

REKLAMA