Czy Bruksela będzie nas pacyfikować własnym wojskiem? „Trwa właśnie wielka operacja budowy nowej imperialnej armii”

Prezydent Emmanuel Macron oraz kanclerz Niemiec Olaf Scholz. / foto: PAP/DPA
Prezydent Emmanuel Macron oraz kanclerz Niemiec Olaf Scholz. / foto: PAP/DPA
REKLAMA

Czy już wkrótce Bruksela będzie dysponować własną armią do „obrony” tzw. europejskich wartości?

Cały artykuł przeczytasz w najnowszym numerze „Najwyższego Czasu!”

REKLAMA

Jak przypomina w swoim artykule publicysta Jakub Wozinski, już w 2016 roku zostały głośno wyartykułowane zastrzeżenia co do powstania europejskiego superpaństwa. Stał za nimi lider Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa Nigel Farage, który prowadził wówczas kampanię na rzecz Brexitu. W jego opinii ten proces musiałby się niechybnie wiązać z powołaniem wspólnej europejskiej armii w miejsce armii państw członkowskich. Oczywiście media głównego nurtu wyśmiały tę teorię, uznając, że to czysta demagogia, ponieważ nie istnieją żadne podobne plany. Teraz na własne oczy widzimy, że brytyjski polityk wcale nie przesadzał, a wręcz przeciwnie – Bruksela właśnie do tego dąży.

„»Spisek« staje się faktem. Nie minęło kilka lat, a to, przed czym ostrzegał Farage, staje się właśnie głośno deklarowanym przez najbardziej wpływowych polityków na kontynencie oficjalnym celem UE. O potrzebie utworzenia europejskich sił zbrojnych podporządkowanych jednemu dowództwu mówią zarówno przywódcy Niemiec i Francji, jak i medialni lobbyści przekonujący, że bez spięcia integracji europejskiej militarną klamrą gospodarcza siła Starego Kontynentu będzie zawsze mocno ograniczona” – podkreśla Jakub Wozinski w artykule „Europejska armia coraz bliżej”, który został opublikowany w najnowszym wydaniu naszego magazynu.

Cały artykuł przeczytasz w najnowszym numerze „Najwyższego Czasu!”

Bruksela będzie miała własne wojsko?

W opinii Jakuba Wozinskiego sytuacja jest naprawdę poważna i nie powinniśmy jej bagatelizować. Chociaż niektóre zapowiedzi wydają się na ten moment nierealne, to jednak sytuacja międzynarodowa sprzyja ich urzeczywistnieniu. Narastający konflikt z Rosją daje unijnym decydentom argumenty do ręki i uzasadnia dalszą konsolidację Wspólnoty w kierunku superpaństwa. Ten plan zakłada oczywiście powołanie europejskiej armii, w teorii do obrony przed wrogiem zewnętrznym, a w praktyce… Kto wie – być może wysyłania misji pokojowych do krajów nieprzestrzegających zasad praworządności? Na ten moment jednak istnienie NATO stanowi skuteczny hamulec dla zapędów eurokratów.

„Na europejskich salonach słyszy się już półoficjalnie, że unijna armia ma mieć niedługo 20 tys. żołnierzy. Mówiono o tym m.in. na kwietniowej Konferencji o Przyszłości Europy (CoFoE), na której wybrzmiał swego rodzaju manifest polityczny nowego, europejskiego superpaństwa. Jedna europejska armia miałaby stanowić podwaliny przyszłej Unii obok wspólnych, międzynarodowych list wyborczych oraz zniesienia zasady jednomyślności i możliwości stawiania weta. (…) Niewykluczone zresztą, że PiS zgodził się już tak naprawdę na unijną armię i po cichu spełnia postawione mu warunki, obawiając się utraty unijnych dotacji” – pisze Jakub Wozinski na łamach „Najwyższego Czasu!”.

Cały artykuł przeczytasz w najnowszym numerze „Najwyższego Czasu!”

REKLAMA