
Najpierw pacyfikowali i karali ludzi pod pretekstem walki z koronawirusem, a teraz zwracają pieniądze za covidowe mandaty. Tym razem w Australii. Tamtejszy władze uznały je za nielegalne.
W Polsce nakładane w imię „walki z koronawirusem” mandaty także w większości przypadków były nielegalne, co wielokrotnie potwierdzały sądy. Każdy z wyroków dotyczył jednak konkretnego przypadku, więc płacić nie musiał ten, który zdecydował się na prawną batalię z aparatem władzy.
W Australii, a konkretnie w stanie Nowa Południowa Walia, będzie inaczej. Tamtejsze władze przyznały, że covidowe mandaty nie miały podstaw prawnych. I z urzędu zwrócą pieniądze wszystkim ukaranym.
Służby mandaty wlepiały bardzo chętnie. Pod pretekstem walki z covidem zakazano np. wychodzenia z domu bez uzasadnionego przypadku, odwiedzin rodziny czy sąsiadów, „dalekich” podróży, kupowania produktów „zbędnych”, czytania etykiet w sklepach – itp. Mandaty wynosiły nawet 3000 dolarów australijskich (ok. 9 tys. zł).
W lipcu br. roku – za pośrednictwem bezpłatnej publicznej usługi prawnej Redfern Legal Centre – wszczęto pierwszą sprawę odwoławczą od mandatów. Trzech powodów argumentowało, że nie może zapłacić mandatu, bo nie ma do nich podstaw prawnych.
Sprawą zajęli się prawnicy reprezentujący rząd stanowy. I przyznali, że gros mandatów nie spełnia wymogów prawnych. W związku z tym władze stanowe postanowiły unieważnić ponad połowę covidowych mandatów i kar nałożonych podczas lockdownu – dokładnie 33 121 z 62 138.
Ci, którzy już zapłacili, dostaną zwrot pieniędzy. Wstrzymane zostaną także kary dla obywateli, np. w postaci czasowego ograniczenia prawa jazdy.
Tak! Władze wymyśliły, że z covidem można wygrać, jeśli komuś odbierze się możliwość prowadzenia auta…