„Czarna Pantera. Wakanda w moim sercu” to kolejny antyzachodni film? „Dogmat dowartościowywania wszelkich mniejszości, głównie Murzynów”

Kadr z filmu
Kadr z filmu "Czarna Pantera. Wakanda w moim sercu". Fot. YouTube/Marvel Entertainment
REKLAMA

Dlaczego „Czarna Pantera. Wakanda w moim sercu” to kolejny antyzachodni film rodem z Hollywood?

Całą recenzję przeczytasz w najnowszym numerze „Najwyższego Czasu!”

REKLAMA

W swojej najnowszej recenzji na łamach „Najwyższego Czasu!” Mirosław Winiarczyk skupił się na kolejnym hollywoodzkim hicie, który rzecz jasna aż epatuje antyzachodnią retoryką. Tym razem chodzi o film „Czarna Pantera. Wakanda w moim sercu”, czyli kontynuację „Czarnej Pantery” z 2018 roku. Jak ocenia znawca kina, jest to produkcja przydługa, obfitująca w absurdalne wątki i hołdująca wszelkim ideologicznym nowinkom lewicowo-liberalnego świata pseudopostępu.

„Twórcy filmu nagromadzili na ekranie masę wątków, w miarę rozwijania się akcji coraz bardziej surrealistycznych i niedorzecznych, nawet jak na utwór zrealizowany w mieszance gatunków fantastyki politycznej, sensacji, kryminału i modnych dziś hitów hollywoodzkich. Przez to dramaturgia filmu załamuje się, a film staje się stanowczo za długi” – pisze Mirosław Winiarczyk w recenzji „Czarni i biali bohaterowie”, który został opublikowany w najnowszym wydaniu naszego magazynu.

Całą recenzję przeczytasz w najnowszym numerze „Najwyższego Czasu!”

Antyzachodni film?

Zdaniem Mirosława Winiarczyka film w swojej wymowie jest demonstracyjnie antyzachodni. Jak podkreśla, producenci w skrajny sposób wprowadzili do amerykańskiego kina popularnego modną obecnie ideologię rasowego i etnicznego awansu czarnoskórych Amerykanów i Afrykańczyków. Zaprezentowane społeczeństwo Czarnych zostało skontrowane z białym Zachodem, o którym rzecz jasna można powiedzieć wszystko co najgorsze. Dzielni mieszkańcy Wakandy bronią się przed podłymi imperialistami z USA czy zakusami międzynarodowych korporacji. W skrócie, film spełnia wszelkie wymogi stawiane przez współczesny marksizm kulturowy.

„Oczywiście afrykańscy Murzyni stale demonstrują swoją wyższość nad białymi. Król i mieszkańcy bronią za wszelką cenę swojego kraju przed zakusami zachodnich mocarstw i międzynarodowych korporacji, chcących zagarnąć ich bogactwa. Nic więc dziwnego, że producenci zrealizowali kontynuację tamtego frekwencyjnego sukcesu. (…) Niezależnie od tego wymowa drugiej »Czarnej Pantery« wydaje się, podobnie jak pierwszej, antyzachodnia. Do tego prowadzi obowiązujący dziś na Zachodzie dogmat dowartościowywania wszelkich mniejszości, głównie Murzynów” – wskazuje Mirosław Winiarczyk na łamach „Najwyższego Czasu!”.

Całą recenzję przeczytasz w najnowszym numerze „Najwyższego Czasu!”

REKLAMA