Brutalnie zamordował siostrę i pobił matkę. Prokuratura chce zmienić zarzuty

Policja. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: PAP
Policja. / Zdjęcie ilustracyjne: PAP
REKLAMA

Nie żyje ofiara nożownika z Wieruszowa. Kobieta zmarła w szpitalu, po tym jak zaatakował ją własny brat. Prokuratura Okręgowa chce jednak zmienić zarzut i powołać biegłych psychiatrów. Ma to pomóc w zrozumieniu motywów, z których mężczyzna zadał siostrze kilkanaście ciosów nożem, a także ciężko pobił 75-letnią matkę.

Tragedia rozegrała się o świcie 17 listopada w jednym z bloków na osiedlu Fabryczna w Wieruszowie w Łódzkiem. Sąsiedzi są zszokowani.

REKLAMA

W jednym z bloków, na pierwszym piętrze, mieszkały trzy osoby – pani Zofia, emerytka, oraz jej dzieci: pracująca w Niemczech Aneta, która niedługo wcześniej wróciła do kraju na stałe i Tomasz, pracownik lokalnej wytwórni płyt meblowych. Sąsiedzi oceniali, że to miła i serdeczna rodzina. Zmarły mąż pani Zofii był policjantem.

Jednak spokój trwał do listopadowego poranka, kiedy to Tomasz K. wpadł w furię. Powody takiego stanu nie są jasne. Mężczyzna chwycił za znajdujące się w mieszkaniu noże i zadał siostrze kilkanaście, jak się okazało śmiertelnych, ciosów. 51-latka z ranami brzucha, klatki piersiowej i szyi została przetransportowana śmigłowcem do szpitala. Jej stan był jednak krytyczny. Kobieta zmarła 3 grudnia.

43-latek został zatrzymany przez policję i trafił do aresztu na trzy miesiące z zarzutem usiłowania zabójstwa. Prokuratura teraz jednak chce zmienić zarzut.

– Po uzyskaniu wyników sekcji zwłok prokuratura przeprowadzi czynności zmierzające do zmiany zarzutu stawianego podejrzanemu z usiłowania zabójstwa na jego dokonanie. O szczegółach śledztwa na tym etapie nie informujemy – przekazała w rozmowie z „Faktem” rzecznik Prokuratury Okręgowej w Sieradzu Jolanta Szkilnik.

Jak dodała, prokuratura będzie badać motywy sprawcy. – Prokurator powoła biegłych z zakresu psychiatrii oraz psychologa, którzy wydadzą opinie na temat stanu zdrowia podejrzanego – zapowiedziała.

Sąsiedzi nie mogą uwierzyć w tragedię, jaka rozegrała się na ich osiedlu. Są w szoku, bo do tej pory takie rzeczy się tam nie zdarzały.

– Nie do wiary, że taka przyzwoita rodzina i taki dramat. Sąsiadka była na emeryturze, jej dzieci pracowały. Żadnego pijaństwa albo narkotyków. Dobrzy, przyjaźni ludzie – mówią cytowani przez „Fakt” sąsiedzi.

REKLAMA