Dr Martyka: „To nie jest żadna nowość – medycyna oparta na dowodach mówi o tym od dekad”

Dr Zbigniew Martyka/Fot. screen YouTube/wRealu24
Dr Zbigniew Martyka/Fot. screen YouTube/wRealu24
REKLAMA

Przed Sądem Lekarskim w Krakowie 19 grudnia odbędzie się rozprawa dr. Zbigniewa Martyki. Lekarz został wezwany w charakterze obwinionego. Medyk jednak odpiera stawiane mu „zarzuty” i nie zostawia suchej nitki na sanitarystach i pandemicznych ekspertach.

Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej w Krakowie, Anna Kot, złożyła w marcu 2022 r. wniosek o ukaranie dr. Zbigniewa Martyki. Postępowanie przed Sądem Lekarskim zostało wszczęte w związku z donosem, jaki złożył na lekarza Michał Biedziuk.

REKLAMA

Na swojej stronie dr Martyka opublikował listę stawianych mu we wniosku o ukaranie „zarzutów”. Jednym z nich jest to, że 13 maja 2021 roku na Facebooku udostępnił przeprowadzony z nim przez dziennikarza DoRzeczy wywiad „Dr Martyka: Nie wierzę w rzetelną debatę na temat COVID-19. Lekarze są zastraszani”. Niepokorny lekarz dodał także kilka słów od siebie.

Jak czytamy w „zarzutach”, dr Martyka „twierdzi, że jako społeczeństwo Polacy osiągnęli odporność zbiorową przeciwko covid-19” oraz że „szczepienie dzieci poniżej 12. roku życia stwarza dużo większe zagrożenie niż zakażenie Sars-cov-2”.

„Wtedy pisałem również, że szczepienie się na sezonową chorobę układu oddechowego po sezonie zachorowań jest pozbawione sensu, ze względu na szybką mutację wirusów. Dlatego właśnie szczepionka na grypę jest aktualizowana co roku. Okazało się po raz kolejny, że miałem rację, a nowe mutacje wirusów doskonale dają sobie radę z ominięciem odporności poszczepiennej. To nie jest żadna nowość – medycyna oparta na dowodach mówi o tym od dekad” – wskazał na swojej stronie dr Martyka.

„Zgadza się – w maju mieliśmy odporność populacyną na wariant ubiegłosezonowy. Dlatego zachorowania wygasły. Dlatego też sezonowe infekcje corocznie wygasają na wiosnę. Po to, by w jesieni znowu nas zaatakować. Ale to jest już zupełnie inny wirus. I ten fakt również podkreślałem” – odpierał zarzuty lekarz.

„Natomiast odnośnie szczepienia dzieci poniżej 12. roku życia – w świetle faktu, że w tej grupie wiekowej Covid-19 jest znikomym zagrożeniem – szczepienie zupełnie niepotrzebnie naraża organizm na skutki uboczne – więc zdecydowanie JEST większym zagrożeniem” – wskazał lekarz.

„Analizując dostępne dane kliniczne widzimy, że dzięki zaszczepieniu miliona nastolatków unikniemy ok. 16 tysięcy przypadków objawowego zakażenia oraz kilkuset hospitalizacji, natomiast narazimy 900 tysięcy dzieci na co najmniej jeden niepożądany odczyn – przy czym 500 tysięcy będzie miało konieczność stosowania leków przeciwbólowych i przeciwgorączkowych, 200 tysięcy będzie się borykało z gorączką powyżej 38 stopni. Oprócz przejściowych działań niepożądanych dochodzi mniejsze, ale też ryzyko wystąpienia bardziej poważnych objawów, jak choćby głośna ostatnio zakrzepica czy zapalenie mięśnia sercowego. Tak więc w przypadku dzieci – ryzyko może przewyższyć korzyści i trzeba o tym głośno mówić” – dodał.

Dr Martyka przypomniał również, że wiele państw wycofało się z masowego szprycowania dzieci.
„Tymczasem Wielka Brytania zrezygnowała z masowego szczepienia dzieci i młodzieży, Sąd w Urugwaju nakazał natychmiastowe wstrzymanie szczepień dzieci preparatami na COVID, Szwecja zaprzestała podawania Moderny osobom urodzonym wcześniej niż w 1991 roku, podobną decyzję podjęła Finlandia. Władze Izby lekarskiej (OM) Portugalii wyraziły dezaprobatę dla planowanego na drugą połowę grudnia rozpoczęcia szczepień dzieci w wieku 5-11 lat przeciwko koronawirusowi” – zaznaczył.

Cały tekst można przeczytać TUTAJ.

REKLAMA