
– Potrzebujemy poważnego, systemowego szkolenia dla osób młodszych po to, żeby byli rezerwiści dla polskiej armii – powiedział podczas konferencji prasowej Konfederacji w Sejmie prezes Nowej Nadziei Sławomir Mentzen.
Przypomnijmy, że Konfederacja zaprezentowała projekt nowelizacji o obronie ojczyzny. Chodzi przede wszystkim o powołania na ćwiczenia wojskowe. Oprócz Sławomira Mentzena na konferencji obecny był poseł Krzysztof Bosak.
Jak zauważyli politycy Konfederacji, z wezwań na ćwiczenia wojskowe – w myśl niedawno uchwalonej i obowiązującej ustawy – wyłączeni są politycy czy samorządowcy.
– My, jako politycy Konfederacji deklarujemy jasno, że żadnych tego typu przywilejów nie potrzebujemy i nie chcemy – powiedział Bosak.
Armia zawodowa powoduje rezerw
– Nawet najlepsza armia zawodowa potrzebuje rezerw. Nasze bezpieczeństwo wymaga tego, aby w czasie wojny można było powołać do wojska wyszkolonych rezerwistów – powiedział Mentzen.
– Niestety ta smutna i bolesna prawda nie ma szerokiego poparcia w społeczeństwie. Wielu ludzi, skrzywdzonych przez opresyjne państwo, nie chce niestety bronić ojczyzny – dodał.
Podkreślił, że są to ludzie skrzywdzeni „przez aparat sprawiedliwości, przez urzędników, polityków, przepisy”. – Ludzie, którym zniszczono i złamano życie, zniszczono firmy, zamknięto zakłady pracy nie chcą niestety bronić naszego kraju – zauważył.
– Ten stan należy zmienić, ponieważ potrzebujemy wyszkolonych rezerwistów do obrony naszego bezpieczeństwa na wypadek wojny – zaznaczył Mentzen.
Podkreślił, że w tej sytuacji politycy powinni promować i zachęcać do przeszkolenia wojskowego. – A co zrobili nasi politycy? Rzecz biegunowo odmienną. Ustawowo wyłączyli się z obowiązku bronienia ojczyzny. W przypadku Polski jest to podwójnie niedobre, ponieważ żywa jest jeszcze pamięć września 1939 roku, kiedy politycy uciekli do Rumunii, zostawiając walczących jeszcze Polaków samym sobie – powiedział.
„Może przestałyby im przychodzić do głowy takie głupie pomysły”
Jak zaznaczył sprawa ma dwa wymiary praktyczne. – Pierwszy jest taki, że dużo łatwiej szafuje się czyjąś krwią, a nie swoją. Gdyby politycy mieli świadomość tego, że w wypadku zagrożenia sami musieliby bronić ojczyzny, być może ich ochota na wciąganie nas do wojny znacząco by zmalała. Dwa razy zastanowiliby się zanim wciągnęliby Polskę do niszczącej wojny – powiedział.
Prezes partii Nowa Nadzieja podkreślił, że po drugie „gdyby kilku posłów poszło na takie trzydziestodniowe przeszkolenie wojskowe, może dowiedzieliby się czegoś o wojskowości”.
– Może przestałyby im przychodzić do głowy takie głupie pomysły jak wyrywanie z domów trzydziestokilkulatków, wyrywanie ich z rodzin, z zakładów pracy, z ich firm i wysyłanie na szkolenie, na którym nic się nie nauczą – wskazał.
Jak powiedział konieczne są szkolenia trwające dłużej niż 30 dni i dla ludzi młodszych. – Polacy nie potrzebują trzydziestodniowych szkoleń dla trzydziestokilkulatków, potrzebujemy poważnego, systemowego szkolenia dla osób młodszych po to, żeby byli rezerwiści dla polskiej armii – podkreślił.