Prokuratura liczy na przełom ws. wybuchu w Siecieborzycach. Pokrzywdzona kobieta widzi

Policja / Zdjęcie ilustracyjne / Foto: Pixabay
Policja / Zdjęcie ilustracyjne / Foto: Pixabay
REKLAMA

31-latka pokrzywdzona w wybuchu paczki w Siecieborzycach została wybudzona ze śpiączki. Widzi, ale czeka ją jeszcze wiele badań. Prokuratura zapewnia, że prowadzi intensywne czynności i w najbliższych tygodniach spodziewa się przełomu w sprawie.

Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze Ewa Antonowicz powiedziała, że śledczy mają nadzieję na przełom w sprawie wybuchu w Siecieborzycach w ciągu najbliższych tygodni.

REKLAMA

„Prowadzone są intensywne czynności, zlecone ekspertyzy” – powiedziała we wtorek prokurator Antonowicz. „Liczymy, że w najbliższych tygodniach doprowadzi to do sprawcy lub sprawców” – dodała.

Według śledczych stan zdrowia dzieci pokrzywdzonych w wybuchu dostarczonej przed świętami paczki, poprawił się, a kobiety nie uległ pogorszeniu.

Także we wtorek rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze Sylwia Malcher-Nowak poinformowała onet.pl, że 31-latka została wybudzona ze śpiączki. „Jest przytomna, w logicznym kontakcie” – powiedziała rzeczniczka. Czekają ją jeszcze dalsze zabiegi ortopedyczne i chirurgiczne.

„Pacjentka ranna w wyniku wybuchu paczki widzi. Nie potwierdził się ten najczarniejszy scenariusz, ale czeka ją jeszcze wiele badań dotyczących wzroku” – dodała w rozmowie z PAP Sylwia Malcher-Nowak.

Prokuratura nie ujawnia, kiedy zostaną przeprowadzone czynności z pokrzywdzoną.

Do tragedii doszło w zeszły poniedziałek rano we wsi Siecieborzyce, w pow. żagańskim. Przed domem, w którym 31-latka mieszka z dwójką dzieci i swoimi rodzicami, ktoś zostawił pakunek. Prawdopodobnie ktoś z domowników zabrał paczkę do środka.

Do silnej eksplozji doszło najprawdopodobniej w momencie, kiedy 31-latka w kuchni otwierała paczkę. W pomieszczeniu były także jej dzieci, najbliżej córka. W domu w tym czasie przebywali rodzice kobiety, którzy nie zostali pokrzywdzeni na skutek wybuchu.

Ranna kobieta została zabrana do szpitala w Zielonej Górze przez śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego i od razu trafiła na salę operacyjną. Jej dzieci do tego samego szpitala przewieziono karetkami. Lekarze musieli także je operować.

Na miejscu wybuchu przez wiele godzin były prowadzone oględziny i inne czynności procesowe, m.in. z udziałem techników kryminalistyki, pirotechników oraz prokuratora. Śledczy pracowali zarówno w domu, w którym doszło do eksplozji, jaki sprawdzili pobliską okolicę. Teraz trwa analiza zebranych śladów i informacji oraz inne czynności.

(PAP)

REKLAMA