Zawyżanie cen paliw. Podejrzany nie tylko Orlen

Daniel Obajtek. / foto: Wikimedia
Daniel Obajtek. / foto: Wikimedia
REKLAMA

Firmy wskazują, że nie tylko Orlen prawdopodobnie zawyżał ceny, ale także PGNiG i producenci energii. UOKiK miał wówczas nie reagować.

Od 1 stycznia 2023 r. wzrosła akcyza i opłata paliwowa (odpowiednio o ok. 14 gr/l benzyny i o 10 gr/l diesla), a stawka podatku VAT powróciła do poziomu sprzed tarczy antyinflacyjnej czyli do 23 proc. z 8 proc. Jednocześnie państwowy praktyczny monopolista na rynku hurtowym obniżył ceny hurtowe paliw, czyli mimo podwyżki VAT cen pozostały na podobnym poziomie.

REKLAMA

Co to oznacza? Oznacza to, że Orlen mógł prawdopodobnie dużo wcześniej obniżyć ceny paliw, dzięki czemu mniej płacilibyśmy za paliwo i za wszystko co się wiążę z ceną paliwa.


Czytaj więcej: Orlen zawyżał ceny dla naszego dobra? Obajtek tłumaczy się z pisowskiej afery paliwowej


Możliwe, że Orlen nie był jedyną państwową spółką, która działała w ten sposób. – Nie tylko Orlen tak działał. PGNiG i producenci energii również. Spółki państwowe, które mają dominującą pozycję w sektorze energetyki, celowo windowały ceny – twierdzi przedsiębiorca, rozmówca portalu money.pl.

W 2022 roku PGNiG podniosło ceny gazu o ponad 600 proc. dla przedsiębiorstw korzystających z gazu zaazotowanego dostarczanego z państwowych źródeł należących do PGNiG. Już wtedy przedsiębiorcy alarmowali, że wzrost jest nieuzasadniony, bo przecież chodzi o polski gaz.

„PGNiG zarobił na nas miliony”

Dopiero w połowie roku firmy dostały propozycję, by kupować gaz na podstawie wycen giełdowych. – Te działania były spóźnione o wiele miesięcy, a my ponieśliśmy wielomilionowe straty. PGNiG zarobił na nas miliony – twierdzi prezes jednej z firm.

Teraz sytuacja jest jeszcze inna, bo na europejskich rynkach ceny gazu spadają, ale nie wszyscy polscy przedsiębiorcy mogą odczuć ulgę.

– Ceny gazu zaazotowanego oferowane przez PGNiG są całkowicie „odklejone” od cen giełdowych. Podobnie jak wycena za baryłkę ropy na światowych rynkach, która tanieje, ale ma się to nijak do cen paliw na stacjach – mówi przedsiębiorca w rozmowie z money.pl.

Przedsiębiorca rozmawiający z portalem stwierdził, że godnie z cennikiem, który dostał od PGNiG, cena za megawatogodzinę wynosi nadal 770 zł, gdy rynkowa cena na giełdzie to tylko 350 zł za megawatogodzinę.

– Różnica jest więc ogromna. Coś tutaj się tutaj nie zgadza – ceny są sztucznie sterowane i nie mają odniesienia do cen rynkowych – twierdzi.

UOKiK nie widzi problemu

Eksperci z firmy Energy Solution twierdzą, że mogło dojść do celowego zawyżania cen na rynku energii w 2022 r. Ich zdaniem zawyżone ceny mogą dyktować najwięksi producenci energii.

– UOKiK potwierdził nam, że się tym zajmie. Na razie nic więcej w tej sprawie nie wiemy – wyjaśnia Krzysztof Mazurski, dyrektor działu portfolio management firmy Energy Solution.

Jego zdaniem afera z cenami energii jest bardzo podobna do tej paliwowej Orlenu. – Chodzi o zakres kreowania nadmiarowych marż stosowanych przez energetykę konwencjonalną. Inna jest struktura rynku paliwa, a inna wytwarzania energetyki, ze znaczącym udziałem dwóch największych podmiotów. Problem sprowadza się do wykorzystania przez koncerny niecodziennych warunków rynkowych i zawyżania ceny hurtowej energii elektrycznej w relacji do faktycznego kosztu jej wytworzenia – powiedział.

Tymczasem PGNiG twierdzi, że UOKiK badał rynek i nie stwierdził naruszeń. Skąd takie wnioski skoro przedsiębiorcy pokazują dowody na coś zupełnie innego? Państwowa spółka informuje, że „spółki z grupy PGNiG nie nadużywały swojej pozycji na rynku gazu zaazotowanego”. „Cena tego gazu – podobnie jak wysokometanowego – od czasu ustalenia gazowego obliga giełdowego w 2013 r., była i jest wyznaczana w sposób rynkowy” – czytamy.

Przyjaciółka Kaczyńskiego w radzie nadzorczej Orlenu

REKLAMA