Policja zatrzymała byłego ministra sprawiedliwości w administracji Bolsonaro

Jair Bolsonaro i Anderson Torres.
Jair Bolsonaro i Anderson Torres. / foto: Wikimedia, Marcos Corrêa/PR, CC BY 2.0
REKLAMA

Brazylijska policja zatrzymała w sobotę na lotnisku w Brasilii, stolicy kraju, byłego ministra sprawiedliwości w administracji prezydenta Jaira Bolsonaro Andersona Torresa. Zarzuca mu się zaniedbania, które miały doprowadzić do zeszłotygodniowego szturmu na urzędy państwowe w tym mieście.

Wprawdzie Torres podczas zamieszek przebywał w USA, ale brazylijski wymiar sprawiedliwości zarzuca mu, że jako odpowiedzialny w strukturach władz stanu federalnego za bezpieczeństwo przyczynił się pośrednio do szturmu w dniu 8 stycznia na budynki państwowe.

REKLAMA

Torres, który w ubiegłą niedzielę został zdymisjonowany przez gubernatora stanu federalnego, odrzuca oskarżenia jakoby miał mieć związek z atakiem tysięcy radykalnych zwolenników Bolsonaro na parlament, pałac prezydencki i siedzibę sądu najwyższego.

Według źródeł w policji federalnej zatrzymanie Torresa na stołecznym lotnisku odbyło się wczesnym rankiem w sobotę zaraz po wyjściu polityka z samolotu oraz miało charakter “szybki, spokojny i dyskretny”.

Ten bliski współpracownik b. prezydenta przebywa obecnie w areszcie brazylijskiej żandarmerii wojskowej (PM).

Krótko po zamieszkach w Brasilii brazylijski Sąd Najwyższy wyraził zgodę na zatrzymanie Torresa, a także na rewizję w jego domu.

Według powołującego się na śledczych dziennika “O Dia” w rezydencji Torresa funkcjonariusze znaleźli projekt dekretu, przewidującego wprowadzenie w Brazylii nadzwyczajnych środków. Miałyby one pozwolić, jak podała gazeta, na anulowanie wyniku październikowych wyborów prezydenckich, w których Bolsonaro przegrał niewielką liczbą głosów z kandydatem lewicy Luizem Inacio Lulą da Silva.

Wprawdzie 3 listopada Bolsonaro uznał swą porażkę wyborczą i wezwał swoich zwolenników do odstąpienia od blokady dróg, ale wciąż tysiące Brazylijczyków protestują w całym kraju przeciwko zaprzysiężeniu Luli na urząd prezydenta w przekonaniu, że doszło do oszustwa podczas głosowania.

REKLAMA