Tajemniczy nurkowie z Hiszpanii w Zatoce Gdańskiej i mnożące się teorie [FOTO/VIDEO]

Z takim sprzętem Hiszpanie rzekomo poszukiwali bursztynów.
Z takim sprzętem Hiszpanie rzekomo poszukiwali bursztynów. / Fot. FB/Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa
REKLAMA

Do tajemniczego zdarzenia doszło na wodach Zatoki Gdańskiej. Polskie służby odebrały zgłoszenie o tonącej łodzi. W rzeczywistości jednak nikt nie tonął, tylko próbował ukryć swoją aktywność. W sprawie mnożą się pytania i teorie.

W nocy z soboty na niedzielę Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa z Gdyni otrzymała zgłoszenie o tonącej barce w rejonie Ujścia Martwej Wisły.

REKLAMA

Poszukiwania na wodach Zatoki Gdańskiej trwały ponad godzinę. Okazało się, że nie chodzi wcale o barkę, a dużą, 4-metrową łódź.

Łódź znajdowała się ok. 5 km przystani jachtowej Górki Zachodnie w Gdańsku. I wcale nie tonęła, jak wynikało z pierwotnego zgłoszenia straży w Gdańsku.

Na pokładzie łodzi znajdowało się trzech Hiszpanów. Tłumaczyli, że szukali bursztynów. Sprawa jest bardzo tajemnicza. W łodzi nie znaleziono bowiem żadnych bursztynów, tylko specjalistyczny i bardzo drogi sprzęt do nurkowania – ze skuterem podwodnym, którego zasięg może wynosić nawet 50 km, a cena najtańszej wersji to około 10 tys. dolarów.

Ratownicy biorący udział w akcji zdradzają anonimowo portalowi trojmiasto.pl, że to przypadek z gatunku „jeden na milion”. Nie zdarza się bowiem, aby w środku nocy, w tych warunkach pogodowych, na wzburzonym morzu, ktoś poszukiwał bursztynu. Incydentalnie zdarzają się nocne poszukiwania bursztynów, ale przy dobrej pogodzie.

Nurkowie powinni zgłosić, że wchodzą w nocy do wody, czego nie zrobili. Łódź nie była wyposażona w oświetlenie nawigacyjne czy środki łączności. Można wnioskować, że tajemniczy nurkowie z Hiszpanii nie chcieli zostać zauważeni.

Mnożą się pytania, jaki był rzeczywisty powód nurkowania Hiszpanów. Przeważają dwie teorie.

Pierwsze jest taka, że skoro nurkowanie miało miejsce w pobliżu portu w Gdańsku, to niewykluczone, że Hiszpanie w rzeczywistości mogli szukali narkotyków, które zostały wyrzucone z któregoś ze statków na ostatniej prostej w drodze do Polski.

Druga, znacznie bardziej niebezpieczna teoria, mówi o sabotażu lub szpiegostwie. W pobliżu znajdują się bowiem Naftoport, głębokowodny terminal kontenerowy oraz rafineria. Niewykluczone, że komuś zależało na pozyskaniu wrażliwych danych lub uszkodzeniu infrastruktury.

Niestety polska policja zachowała się głupio i nie zatrzymały Hiszpanów do wyjaśnień. Numery telefonów, które podali okazały się nieaktywne. Tylko jeden z nich dysponował dowodem tożsamości w postaci paszportu, pozostali nie mieli żadnych dokumentów. Łódź którą się posługiwali nie była nigdzie zarejestrowana.

REKLAMA