Lawina ruszyła. Kolejne polskie miasta ulegną eko-modzie i uderzą we własność prywatną

Zarekwirowane auto. / Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay
Zarekwirowane auto. / Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay
REKLAMA

Przybywa w Polsce miast planujących utworzenie tzw. stref czystego transportu. Mniej zamożni Polacy, posiadający starsze modele samochodów będą mieli bardzo duży problem. 

Kraków jako pierwszy zadecydował o wprowadzeniu tzw. stref czystego transportu. Ta w „uboższej” wersji zacznie obowiązywać już w 2024 roku, a dwa lata później starsze modele samochodów niespełniających wymyślonych przez urzędników norm staną się nielegalne. Według ostrożnych szacunków, nawet 250 tys. mieszkańców Krakowa będzie musiało się pozbyć swoich samochodów. Jeśli nie będzie ich stać na nowsze modele, to po Krakowie legalnie już nie pojeżdżą.

REKLAMA

Warszawa jest kolejnym miastem, które rozważa tego typu rozwiązania. W stolicy na razie trwają „konsultacje społeczne”.

Jak podaje „Rzeczpospolita” następnym miastem, które ulegnie „ekoterroryzmowi”, będzie Wrocław. Jest już wstępny projekt, który miałby zacząć obowiązywać od 2025 roku.

„Eksperci wskazali na początek osiem obszarów, do których nie będą mogły wjechać 20-letnie diesle i 25-letnie auta benzynowe” – czytamy. Dodaje przy tym, że na przełomie marca i kwietnia mają rozpocząć się w tej sprawie konsultacje z mieszkańcami.

Tzw. strefy czystego transportu spodziewane są także na Śląsku. Niemal na pewno totalniacki projekt wprowadzą Gliwice, blisko podjęcia tej decyzji są także Katowice. Według źródeł „Rzepy”, prace nad utworzeniem strefy toczą się też w Toruniu, a możliwe, że naciski eko-aktywistów, narzucane przez nich trendy, do takiego kroku zmuszą również władze Trójmiasta.

Co oznaczają tzw. strefy czystego transportu w praktyce?

Tzw. strefy czystego transportu to nic innego jak uderzanie w prawa obywateli, właścicieli samochodów, mieszkańców pod pretekstem walki z globalnym ociepleniem czy tam zmianami klimatu.

To antyobywatelski i antyekonomiczny projekt, który ogranicza prawo do korzystania z własności i prawo do swobodnego przemieszczania się.

Mniej majętni mieszkańcy, których nie będzie stać na kupno nowszego samochodu, po prostu stracą możliwość przemieszczania się na własnych warunkach i będą skazani na komunikację zbiorczą. Ukrywany pod zwodniczą nazwą „strefy czystego transportu” pomysł to uderzenie we wszystkie osoby korzystające ze starszych modeli samochodów.

Ruch samochodowy odpowiada za niewielką część emisji całego miasta. Tu po prostu chodzi o ingerencję w nasze życie i wymuszenie zmiany. Argument o dbaniu o środowisko jest jedynie frazesem dopasowanym do aktualnej wiodącej narracji, która dekadę temu była inna i za dekadę może być zupełnie inna. Gdyby urzędnikom rzeczywiście tak bardzo zależało na dbaniu o środowisko, to podejmowaliby inne decyzje – nie godzili się na wszechobecną betonozę, nie likwidowali terenów zielonych. W tym przypadku jednak o „walce ze zmianami klimatu” nikt nie mówił.

REKLAMA