
Tomasz Biernacki – założyciel sieci sklepów Dino i jeden z najbogatszych Polaków z majątkiem wartym ok. 19 mld zł – to najbardziej tajemniczy miliarder w Polsce. Nie ma maila, nie ma nowoczesnego telefonu i panicznie boi się podsłuchów.
Pod koniec stycznia tego roku firma Biernackiego była warta ponad 38 mld zł. Mimo to – bogacz nie jest tak rozpoznawalny, jak inni polscy miliarderzy np. Zygmunt Solorz-Żak czy jak kiedyś popularny był Jan Kulczyk lub Piotr Woźniak-Starak. Biernacki nie udzielił żadnego wywiadu, prawie nikt nie wie, jak wygląda.
Portal Money.pl postanowił dotrzeć do osób z otoczenia miliardera, by dowiedzieć się o nim czegoś więcej.
– To człowiek, który przez lata wypracował swoje przyzwyczajenia, aby zminimalizować możliwość podsłuchów i zmaksymalizować poczucie prywatności – mówi portalowi jeden ze współpracowników bogacza.
Biernacki ma używać „przedpotopowego” telefonu z obawy przed podsłuchami. – Smartfony? Nie ma szans. To według niego mokry sen esbeków. Ludzie sami się oznaczają, z kim są i dlaczego. Google zresztą wie, gdzie jesteśmy, a zabezpieczenia rozmów są żadne – wyznaje rozmówca portalu.
Jaki jest Biernacki w pracy? Choć ma pod sobą ogromną sieć sklepów, to wszystko kontroluje sam. Trzyosobowa rada nadzorcza istnieje ponoć tylko dlatego, że musi.
– Jest szefem rady nadzorczej, ale to on prezesuje. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Dlatego też woli spotkania w cztery oczy bądź tradycyjną formę komunikacji. Zabrzmi to może śmiesznie, ale ludzie piszą mu listy. Po prostu. On je zresztą czyta. Maila zbudowanego na zasadzie imienia i nazwiska, jak inni pracownicy w Dino, nie ma założonego, a telefon do niego ma tylko krąg najbliższych, zaufanych osób – mówi dalej informator Money.pl.
Spotkać się z Biernackim jest ponoć ekstremalnie trudno. Miliarder dopuszcza do siebie kontrahentów tylko wtedy, gdy jest całkowicie pewien, że nie mają przy sobie podsłuchu.