Szokujące ustalenia. „Państwowi agenci bezpieczeństwa narodowego”. To ONI kontrolują przepływ informacji

Zdjęcie ilustracyjne. / foto: PAP
REKLAMA

Szokujące ustalenia dziennikarzy. Wynika z nich, że wiele osób, zasiadających obecnie w branży Big Tech to byli pracownicy wywiadu. Teraz mają kontrolować przepływ informacji publicznej.

Dziennikarze prześledzili kręte ścieżki kariery wielu osób z branży Big Tech. Z ustaleń wynika, że „giganci Big Tech, tacy jak Twitter, Facebook i Google, to nie tylko prywatne firmy, ale w gruncie rzeczy państwowi agenci bezpieczeństwa narodowego”.

REKLAMA

Z doniesień wynika też, że liczba wysoko postawionych pracowników Big Tech – którą określono mianem „alarmującej” – formalnie pracowała wcześniej dla amerykańskich służb – CIA, FBI lub NSA.

W przypadku Google zatrudnionych jest „na wysokich stanowiskach co najmniej 165 osób ze społeczności wywiadowczej”. Największą grupę (52) stanowią ludzie związani z FBI, kolejnych 30 pracowało dla NSA, a 27 dla CIA.

Migracje z CIA do Google śledził Alan MacLeod, m.in. na podstawie informacji zamieszczanych na LinkedIn. Wielu z byłych pracowników CIA trafiło do Google na stanowiska związane z „zaufaniem i bezpieczeństwem”, zwalczaniem tzw. dezinformacji czy mowy nienawiści.

Jak przykład dziennikarz wymienił m.in. Jacqueline Lopour, Nicka Ryana i Fugita Rossmana. Lopour pracowała w CIA przez 10 lat. Była odpowiedzialna m.in. za sporządzanie raportów dla prezydenta USA. Teraz natomiast jest starszym menedżerem „zaufania i bezpieczeństwa” w Google. Takie samo stanowisko dostali także dwaj pozostali pracownicy CIA, którzy spędzili w służbie po kilka lat.

Podobne przypadki odnotowano także, jeśli chodzi o YouTube. Po 12 latach w CIA trafiła tam Michelle Toborowski, by zajmować się powstrzymywaniem „brutalnego ekstremizmu i nienawiści”.

„Z profili LinkedIn wynika również, że byli pracownicy wywiadu USA są czasami udostępniani gigantom Big Tech. Na przykład były oficer wywiadu CIA, Bryan Weisbard pracował dla Twittera jako dyrektor ds. operacji związanych z bezpieczeństwem online, dla YouTube jako dyrektor ds. zaufania i bezpieczeństwa, a obecnie pracuje dla firmy Meta (Facebook) jako dyrektor ds. planowania i operacji związanych z prywatnością” – podkreśla portal Life Site News.

Według MacLeoda Facebook również „zrekrutował dziesiątki osób z Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA), a także wiele z innych agencji, takich jak FBI i Departament Obrony (DoD)”. Pracują one w „wysoce wrażliwych politycznie sektorach, takich jak zaufanie, bezpieczeństwo i moderacja treści”.

Zdaniem MacLeoda, skala tego zjawiska jest ogromna. Jak twierdzi, są dwa możliwe wyjaśnienia tego stanu rzeczy: albo Big Tech „aktywnie rekrutuje ze służb wywiadowczych albo istnieje jakaś zakulisowa umowa między Doliną Krzemową a państwowym sektorem bezpieczeństwa narodowego”.

REKLAMA