
Francja, pomimo że uznała już dziesięciolecia temu niepodległość swoich kolonii, była tam nadal bardzo mocno obecna. Elity wychowywały się na francuskich uczelniach, o ekonomii decydował w dużej mierze sterowany z Paryża frank CFA, stałe bazy wojskowe Francji zapewniały stabilność regionu, administracje opierały się na wzorach metropolii i francuskim języku.
W ostatnich miesiącach widać jednak coraz bardziej erozję tej współpracy. Kilka państw wyrzuca francuskich żołnierzy, nasilają się antyfrancuskie demonstracje, sporo miesza tu Rosja, a Paryż traci regionalne wpływy.
Prezydent Macron próbuje wypracować nowe relacje z dawnymi koloniami. Stąd jego podróż do Afryki, która ma jednak także pewne wpływy Francji zachować. Emmanuel Macron 2 marca w Liberville, oświadczył np., że „francuska reorganizacja wojsk nie jest wycofaniem się” z Afryki. MA to być „dostosowanie się” przez ponowne zdefiniowanie „potrzeb” krajów partnerskich i zaoferowanie im „lepszej współpracy i szkoleń”.
W stolicy Gabonu dodał jednak, że epoka „Françafrique dobiegła końca” i jego kraj jest teraz „neutralnym negocjatorem” na tym kontynencie. Macron bronił się, że pomimo ewolucji relacji, „Francji wciąż przypisuje się intencje, których nie ma, a właściwie już nie ma”.
Podróż Macrona do Afryki jest już jego 18. wizytą w roli prezydenta. Od środku Macron odwiedza Gabon, Angolę, Kongo i Demokratyczną Republikę Konga. To próba powstrzymania bardzo wyraźnej utraty francuskich wpływów na kontynencie. Emmanuel Macron nie pojawił się zresztą z pustymi rękami.
Macron est arrivé à Libreville, première étape d'une tournée africainehttps://t.co/agVYszyrun
par @Le_Figaro
S’occuper de l’Afrique, tout sauf la France.— Mariane (@BeatriceMarty) March 2, 2023
Źródło: AFP/ Le Figaro