
Policja zatrzymała 34-latka podejrzewanego o podpalenie trzech karetek pogotowia i dwóch samochodów osobowych w Radłowie (Małopolskie). W wyniku tego jeden z ambulansów całkowicie spłonął, a pozostałe pojazdy zostały nadpalone lub osmolone. Karetki miały być przekazane Ukrainie.
Do zdarzenia doszło w piątek po godz. 22.00 w małopolskim Radłowie, w powiecie tarnowskim. Strażacy dostali zgłoszenie o palącym się samochodzie na parkingu Urzędu Miejskiego w Radłowie. Na miejscu okazało się, że płonie karetka pogotowia, która miała zostać przekazana w darze dla ukraińskich szpitali przyfrontowych.
Pojazd spłonął niemal całkowicie i nie nadaje się do użytku. Oprócz tego uszkodzone zostały także inna karetka i dwa samochody osobowe. Te jednak, najprawdopodobniej, będzie można naprawić. Na miejscu pracowały dwa zastępy straży pożarnej.
– Wskutek wysokiej temperatury uszkodzona została także druga, zaparkowana obok karetka, a także dwa inne samochody – przekazał w rozmowie z tvn24.pl rzecznik tarnowskiej straży pożarnej młodszy brygadier Marcin Opioła.
W sobotę rano na miejscu zdarzenia pracowali policjanci i biegli z zakresu pożarnictwa. Już w nocy jednak udało się zatrzymać podejrzewanego podejrzewany o podłożenie ognia. Jest nim 34-letni mieszkaniec Radłowa, który został ujęty dzięki m.in. nagraniom z monitoringu. Mężczyzna był już notowany za podobne przestępstwo w 2019 roku.
– Wszystko wskazuje na podpalenie – wskazał rzecznik tarnowskiej policji aspirant sztabowy Paweł Klimek.
Według przekazanych informacji w tym samym dniu doszło jeszcze do innych drobnych pożarów w Radłowie – wysypiska śmieci, pustostanu i palet. Policja na razie nie wiąże tych zdarzeń z zatrzymanym mężczyzną, ale nie wyklucza, że mógł on mieć w tym swój udział.
Spalona karetka miała być darem dla Ukrainy w pomocy organizowanej przez Fundację Moc Przyszłości. Pojazdy zaparkowane przed urzędem miejskim miały w sobotę rano wyruszyć w zorganizowanym przez Fundację konwoju humanitarnym na Ukrainę. W sumie miało tam trafić 10 pojazdów – sześć karetek i cztery pikapy. Na Ukrainę pojechały natomiast dwie ciężarówki z wyposażeniem medycznym.
– Karetki, które mieliśmy teraz przekazać, są kluczowe dla tamtejszych lekarzy i ratowników. W nocy zadzwoniłam do dyrektora szpitala w Charkowie, do którego miał trafić ambulans, i powiedziałam, że pojazd spłonął. Rozpłakał się, nie mógł złapać tchu, był załamany. Sytuacja tam jest naprawdę trudna – mówiła portalowi tvn24.pl szefowa Fundacji Moc Przyszłości Diana Dembicka-Mączka.
Dzięki współpracy różnych podmiotów na terenie woj. śląskiego, łącznie na Ukrainę przekazano sześć ambulansów oraz cztery samochody osobowe.
Fundacja poinformowała na swoim profilu w mediach społecznościowych, że pomimo nocnego pożaru w sobotę wczesnym rankiem konwój w mniejszym składzie wyjechał na Ukrainę. W sobotę po południu karetki były już w miejscu przeznaczenia. Ogłoszono też zbiórkę na zakup kolejnego pojazdu, w miejsce spalonego.