Przez pomyłkę amputowali mu penisa. 69-latek pozywa chirurga

Wuhan/Obrazek ilustracyjny. Foto: pixabay
Obrazek ilustracyjny. Foto: pixabay
REKLAMA

36-letni chirurg z Arezzo we Włoszech twierdził, że wykrył u swojego pacjenta guza na prąciu. Zdaniem lekarza penisa trzeba było amputować. Po operacji okazało się, że żadnego guza nie było. Okaleczony 69-latek pozywa chirurga i chce wywalczyć olbrzymią kwotę pieniędzy.

Początek sprawy sięga października 2018 roku, gdy do gabinetu urologa w w Arezzo w Toskanii przyszedł 69-letni pacjent, który miał widoczne gołym okiem problemy ze swoim penisem.

REKLAMA

Lekarz, który badał pacjenta, zaniechał wykonanie niezbędnych badań palpacyjnych, tylko od razu stwierdził, że widzialny obrzęk to guz nowotworowy. Szybko wydał wyrok – penisa trzeba amputować.

13 listopada miejsce miała operacja, podczas której amputowano mężczyźnie przyrodzenie. Pacjent był święcie przekonany, że pozbywa się w ten sposób zagrażającego jego życiu guza.

Późniejsze badania wykryły jednak, że żadnego raka nie było. 69-latek zaraził się… syfilisem. Chorobę tę można wyleczyć bezinwazyjnie, a już na pewno nie trzeba posuwać się do amputacji.

Dla pacjenta operacja wiązała się z wieloma przykrymi doświadczeniami – przez jakiś czas nie mógł pracować, miał problemy z oddawaniem moczu, a o uprawianiu seksu może zapomnieć.

Mężczyzna pozywa chirurga w dwóch osobnych postępowaniach. Lekarz ma odpowiedzieć za dokonanie ciężkiego uszkodzenia ciała oraz za zaniedbanie, które skończyło się dla pacjenta uszczerbkiem na zdrowiu.

Nie wiadomo dokładnie, o jakie odszkodowanie walczy poszkodowany, ale najprawdopodobniej ma szanse na ok. 400 tysięcy euro (1,8 mln zł).

REKLAMA