
Holenderska policja zbiera na dużą skalę dane demonstrantów, także ich rodziców, a nawet dzieci – alarmuje platforma dziennikarstwa śledczego Investico. – To jest zagrożenie dla demokracji – twierdzi profesor Bart Schermer z uniwersytetu w Lejdzie.
Policja nieustannie żąda od demonstrantów danych osobowych takich jak adres, numer BSN (holenderski odpowiednik numeru PESEL) oraz data urodzenia. Jednocześnie funkcjonariusze często domagają się danych rodziców i dzieci działaczy – wynika ze śledztwa Investico przeprowadzonego wspólnie z tygodnikiem „De Groene Amsterdammer” i dziennikiem „Trouw”.
Eksperci twierdzą, że jest to zagrożenie dla demokracji, a działanie funkcjonariuszy przypomina państwo policyjne. – Pokojowi demonstranci, którzy jedynie wyrażają swoją opinię, nigdy nie powinni znaleźć się w takich rejestrach – twierdzi profesor Schermer, cytowany przez platformę. Jego zdaniem stawką jest prawo do demonstracji.
– Jeśli jesteś cały czas obserwowany, nie możesz już swobodnie demonstrować – podkreśla naukowiec.
W odpowiedzi na zarzuty mediów policja stwierdziła, że dane są gromadzone w ogólnym rejestrze i jest to konieczne „w celu utrzymania porządku prawnego”.