Czego to lewactwo nie wymyśli. 15 marca to… „Międzynarodowy Dzień Walki z Przemocą Policyjną”

Starcia z policją w Niemczech.
Starcia z policją w Niemczech. / foto: screen Twitter
REKLAMA

W środę, 15 marca „obchodzimy” kolejny „międzynarodowy dzień”. Tym razem ma służyć walce z „przemocą policyjną”. Gdyby rzecz dotyczył dyktatur, które narzucają swoją wolę przy użyciu siły i policji, rzecz można by zrozumieć. Okazuje się jednak, że najbardziej do owych wymysłów lewactwa stosują się… zachodnie demokracje, a owo świętowanie służy rozbrajaniu państw wobec „progresywnych” ideologii.

Dobrym przykładem jest tu Kanada pachnąca pod rządami Trudeau ciągłym „postępem”. Kraj ten właśnie wprowadza przepisy mające na celu „uniknięcie rasistowskich ekscesów” ze strony niektórych funkcjonariuszy policji.

REKLAMA

Surowsze przepisy przeciwko rasizmowi będą obowiązywały policję w Kanadzie. Właściwie powoli zostaje pozbawiana niektórych narzędzi do walki z przestępczością. Kiedy w lutym dyrektor policji miasta Montreal przyznał w sądzie, że funkcjonariusze zajmują się „profilowaniem rasowym”, postanowiono wprowadzić „głębokie zmiany”.

Przewodniczący „Czarnej Ligi Quebecu” twierdzi, że mają „problem z brutalnością policji”, ale na szczęście sądy coraz mocniej ograniczają jej władzę. Minister Bezpieczeństwa Publicznego ma przedłożyć projekt ustawy o rewizji prawa dotyczącego policji Quebecu w celu „walki z dyskryminacją i profilowaniem rasowym”.

Zresztą nie trzeba uciekać się do przykłądu Kanady. Takie obchody „Dnia walki z przemocą policji” organizowano np. w 2021 rok uw Warszawie. Była to akcja pod „Komendą Główną Tortur” na ul. Pułaskiej, a swoje „świadectwa” wygłaszała m.in. „Babcia Kasia”. Odpowiednie do okazji plakaty rozwieszono przy komendach policji w Ursusie, Piastowie, Pruszkowie, a także w Warszawie, przy ulicach Wilczej, Malczewskiego i Zakroczymskiej.

Próba transplantacji do Polski „obchodów” wypadła blado. Wiadomo tylko, że ów „Dzień” organizowany jest od kilku lat zarówno w Europie, jak i za Atlantykiem. Trudno jest ustalić jego pochodzenie, bo jak na razie żadna „klasyczna” organizacja od nominowania świąt do „kalendarza postępaka” się nie przyznała… Na Zachodzie takie obchody wspierają głownie ruchy „antyrasistowskie”.

REKLAMA