
Szefowa francuskiej partii Zielonych (EELV), niezależnie pod widma kryzysu energetycznego w tym kraju, potępia „irracjonalną wiarę w energię jądrową”. Jej zdaniem, „spowodowało to niebezpieczne klimatyczne opóźnienie”, przez zaniechanie inwestowania w „energie odnawialne”.
Marie Tondelier potępiła przy okazji „aktywizm lobby nuklearnego we Francji”. Wojna na Ukrainie i kryzys energetyczny razem z zapowiedziami „reindustrializacji” Francji, spowodowały, że wycofywanie się z elektrowni atomowych na razie wstrzymano. Okazało się przy tym, że niedoinwestowanie tego sektora powodowało, że Francja, która przez lata byłą eksporterem energii, musiała się posiłkować importem częściowo „brudnej” energii z Niemiec (węgiel brunatny).
W sprawie energetyki nuklearnej na lewicy widać jednak podziały. Ponowne uruchomienie programów energetyki jądrowej niemal jednogłośnie popierane jest przez Francuską Partię Komunistyczną w Zgromadzeniu Narodowym. Zieloni, czyli partia Europe-Ecologie-Les Verts (EELV), na czele której stoi Marine Tondelier, zdecydowała się powrócić do „walki z rozwojem atomu” we Francji.
Debata na ten temat trwa właśnie w parlamencie. Zielona Marine Tondelier twierdzi, że sześć nowych elektrowni EPR, o których powstaniu mówi rząd i prezydent, „nie będzie działać ani w 2035, ani w 2040”. Jej zdaniem, opóźni to tylko inwestycje w OZE i jest „niebezpieczne klimatycznie”.
Zieloni proponują zwołanie Konwencji Obywatelskiej. Ich zdaniem „lobby nuklearne wydaje szalone pieniądze na przekaz w sieciach społecznościowych”. Szefowa EELV twierdzi, że opóźnienie Francji w rozwoju OZE stawia ten kraj na ostatnim miejscu w UE i pochodzi z niej tylko 19% produkowanej w tym kraju energii.
Źródło: Valeurs