Co za policyjna amatorka! Partacze przepraszają, ale dopiero po kilku latach

Policja - zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
Policja - zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
REKLAMA

Policja kaja się i wypuszcza oficjalny komunikat z przeprosinami, ale dopiero po pięciu latach od zdarzenia i w następstwie wyroku sądowego. Chodzi o wtargnięcie do domu i zatrzymanie na kilka godzin dziennikarki Anny Rokicińskiej.

W marcu 2018 roku do domu Rokicińskiej wtargnęli policjanci, którzy oskarżyli ją o cyberprzestępczość i wyłudzanie kredytów. Podczas przeszukania wywrócili do góry nogami całe mieszkanie.

REKLAMA

Trwało to trzy godziny, wszystko na oczach jej dziecka. Tymczasem okazało się, że… policja pomyliła adresy i szukała innej kobiety o tym samym imieniu i nazwisku.

Początkowo policjanci przeprosili Rokicińską za pomyłkę, ale kilka dni później na oficjalnym profilu Komendy Głównej Policji na Twitterze pojawił się następujący wpis: „Strasznie słabe. Ta dziennikarka podkręca i robi show płacze, ale mimo wszystko przypuszczam, że niestety nasi policjanci mogli pozwolić sobie na różne gadki. Przypuszczam, że skoro w tym domu był podobno taki bałagan jak na melinie to ten wygląd uśpił ich czujność”.

Wpis szybko został usunięty, ale w internecie nic nie ginie. Rzecznik KGP Mariusz Ciarka poszedł w narrację, że był to komentarz użytkownika skopiowany omyłkowo na profil policji.

Policja Rokicińska.

Rokicińska nie pozostała bierna i zdecydowała się dochodzić swoich praw na drodze sądowej. W 2019 roku sąd apelacyjny przyznał jej zadośćuczynienie w wysokości 12 tysięcy złotych za nieuprawnione zatrzymanie. W tym roku sąd nakazał także policji przeprosić ją publicznie na swojej stronie internetowej.

Dopiero wyrok sądu zmusił policję do wystosowania przeprosin. Podpisał się pod nimi gen. Jarosław Szymczyk, ten od granatnika. Policja ma w sobie tyle „klasy”, że opublikowała przeprosiny… na samym dole oficjalnej strony internetowej.

Policja przeprasza Rokicińską.

REKLAMA