Turyści w Paryżu o „zadymach”, czyli propaganda po francusku [VIDEO]

Walki w Paryżu screen
Walki w Paryżu screen
REKLAMA

Od dwóch miesięcy na ulicach Paryża odbywają się demonstracje przeciwko reformie emerytalnej. Zalegające śmieci na ulicach, bijatyki, gaz i kamienie. Stolica Francji stałą się mało przyjazna dla turystów, których nie brakuje tu o żadnej porze roku.

Ulice są brudne, Paryżanie wściekli i coraz mniej uprzejmi, do tego unosi się swąd spalonych i smród niespalonych śmieci, zniszczone są wiaty przystankowe, wszechobecne siły policyjne widać na każdym kroku… Te ostatnie przynajmniej zmniejszyły poziom przestępczości w miejscach turystycznych, ale to chyba jedyny plus sytuacji.
Tubylcze media – noem omen – poczuły temat i ruszyły do boju, by poznać opinie turystów o całym tym zamieszaniu.

REKLAMA

U podnóża Montmartre, nad którym góruje monumentalna bazylika Sacré-Coeur, parkują dzisiątki autokarów, ale i niebieskich furgonetek żandarmerii oraz policji. AFP zagaduje Judith Jonker, Holenderkę, która przyjechała do Francji z matką, by świętować jej przejście na emeryturę. Ta podobno rozumie „stanowisko francuskiego rządu”, bo koszty emerytur rosną.

Inna cytowana przez AFP Holenderka, Miranda Palthe, lat 51, profesor uniwersytetu, spotkana na moście Aleksandra III, mówi, że „w Holandii też zmienili prawo”. Dodaje, że sama przejdzie na emeryturę w wieku 67 i pół roku, a przecież we Francji reforma podwyższyła wiek emerytalny z 62 do 64 lat.

Inni są raczej solidarni z protestującymi, jeszcze inni nie rozumieją gwałtowności protestów. Gazeta „Liberation” opisała przypadek zatrzymania przez policję przypadkowego turysty brytyjskiego, który spędził noc w areszcie policyjnym, zanim interweniowała jego ambasada.

Inni irytują się, że w pobliżu katedry Notre-Dame sterty śmieci przeszkadzają w zdjęciach z wakacji. Podobnie jest w innych miejscach. Reza Sabouhi, 40-letni przewodnik turystyczny z Iranu, mówi jednak, że jest „dumny z Francuzów”, bo w jego kraju „od miesięcy krwawo tłumi się demonstracje”. Ten przykład francuskich mediów trochę pachnie propagandą, bo krew leje się i tutaj. Jednak w te gorące dni, lepiej z planów odwiedzania Francji zrezygnować. Jeśli już się zdarzy, to unikając epicentrum zamieszek, można jednak czuć się w miarę bezpiecznie.

REKLAMA