Skandaliczny atak na kard. Sapiehę. TVN24 oparł się na sfałszowanych dokumentach komunistycznej bezpieki

Kardynał Adam Sapieha i fałśzywe oskarżenia wobec niego.
24.04.1948. Kardynał Adam Sapieha podczas obchodów dnia patrona harcerstwa św. Jerzego. / Fot. PAP
REKLAMA

Przy okazji ataku na Jana Pawła II, TVN24 „opluł” także kardynała Adama Sapiehę. Mocne oskarżenia wymagają mocnych dowodów, ale te są mgliste. Telewizja oparła się na dokumentach komunistycznej bezpieki i tajemniczej notatki, której w oficjalnych aktach nie ma i która – zdaniem „Rzeczpospolitej” – została sfałszowana i antydatowana przez ubeka, który próbował ratować własny tyłek.

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że Kościół Katolicki ma poważny problem z pedofilią i nadużyciami seksualnymi w swoich szeregach. Brak rozliczeń i wyciągnięcia konsekwencji sprawia, że przeciwnicy kościoła walą w niego jak w bęben, na oślep i trafiają na podatny grunt. Często ofiarami ataków są duchowni całkowicie niewinni.

REKLAMA

W materiale TVN24 „Franciszkańska 3” mieliśmy do czynienia z haniebnym atakiem na Jana Pawła II. Reportaż opiera się głównie na materiałach gromadzonych przez komunistyczną Służbę Bezpieczeństwa oraz zeznaniach świadków z tamtego okresu, którzy są – łagodnie mówiąc – mało wiarygodni.

Przy okazji próbowano skompromitować też kardynała Adama Sapiehę, biskupa krakowskiego w latach 1911-1951 (od 1926 arcybiskupa metropolity). To postać, która odgrywała ważną rolę w historii polskiego Kościoła i narodu. Był mentorem i przyjacielem Karola Wojtyły, późniejszego papieża Jana Pawła II. Znany był jako Książę Niezłomny, który nie ugiął się ani przed niemieckimi okupantami, ani przed komunistami.

Według TVN24, a także holenderskiego dziennikarza Ekke Overbeeka (oba materiały opierają się na tych samych „dowodach”) kard. Sapieha rzekomo molestował kleryków w seminarium duchownym w Krakowie.

„Rzeczpospolita” dotarła do nowych materiałów. Podkreśla, że z tymi dokumentami nie zapoznali się dziennikarze – wspomniany Overbeek i Gutowski z TVN24 – opisujący sprawę kard. Sapiehy.

„Ich analiza prowadzi do wniosku, że dokumenty, w których opisano erotyczne wyczyny kard. Sapiehy, są nie tylko wątpliwe, ale także z dużym prawdopodobieństwem sfałszowane” – pisze „Rzepa”.

Wspomniani dziennikarze opierają się na teczce ks. Anatola Boczka ps. „Luty”, agenta bezpieki, która jest dostępna w archiwum Instytutu Pamięci Narodowej.

Przywoływane są także zeznania ks. Andrzeja Mistata, byłego sekretarza metropolity krakowskiego, złożone w czasie ubeckiego śledztwa w roku 1949. Zeznań obciążających kard. Sapiehę pod kątem obyczajowym na próżno szukać w IPN. Przywołują je wynalezieni świadkowie. Ks. Mistat był zresztą zatrzymany i przesłuchiwany w sprawie karnej (chodziło o przekazanie „delegatowi gen. Andersa w Rzymie materiałów o charakterze wywiadowczym otrzymanych od Stefana Ralskiego”), a nie obyczajowej.

Zachowały się inne zeznania z tamtego okresu, ale te – z 10 sierpnia 1949 roku, gdy ks. Mistat miał oskarżyć kard. Sapiehę – akurat nie. Przesłuchania, z których zachowały się protokoły, prowadzili ci sami funkcjonariusze UB. Te z 10 sierpnia miał przeprowadzić ppor. Krzysztof Srokowski (główna postać w tej sprawie), co byłoby dość dziwne, gdyby jedno przesłuchanie prowadził ktoś inny i z akt sprawy zniknął tylko ten jeden protokół.

Przypadek? A może przesłuchania tego dnia w ogóle nie było? „Rzeczpospolita” w długim materiale śledczym stawia tezę, Srokowski najpewniej wszystko wymyślił. Po co? Być może przygotowywano grunt pod sfingowany proces kardynała Sapiehy, który byłby głównym oskarżonym o działalność antypaństwową (do procesu nie doszło, bo kard. Sapieha zmarł w 1951 roku).

Być może jednak Srokowski chciał zaimponować przełożonym i próbował ratować swoją pozycję. Miał bowiem zarzuty natury kryminalnej, a bezpieka chciała go przenieść na inny teren za „utratę autorytetu”. Także za to, że z ks. Boczkiem ps. „Luty” pił w restauracji na oczach wielu świadków, co dyskredytowało go jako agenta.

W takich okolicznościach powstał oficjalny i udokumentowany donos na kard. Sapiehę o rzekome „dobieranie się” do innych księży. Stało się to we wrześniu 1950 roku. A relacja ks. Mistata rzekomo powstała rok wcześniej, ale dosłano ją dopiero we wspomnianym wrześniu 1950 r. wraz z donosem sporządzonym z ks. Boczkiem ps. „Luty”.

Notatka z rzekomego przesłuchania z 1949 r. najpewniej została sporządzona właśnie w tym gorącym dla Srokowskiego okresie (wrzesień 1950 r.) i antydatowana dla ratowania własnego tyłka. I na tych mglistych zeznaniach swą tezę wysnuwa TVN24. Sam Srokowski zresztą skończył marnie. Ostatecznie i tak go przeniesiono, potem usłyszał kilka innych zarzutów, w tym m.in. o defraudację finansów bezpieki, i trafił na kilka lat za kratki.

Wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z próbą skompromitowania jednego z najważniejszych hierarchów polskiego Kościoła za pomocą sfałszowanych dokumentów bezpieki. Prawda jest jednak taka, że kard. Sapieha był niezłomnym obrońcą wiary i godności ludzkiej w trudnych czasach okupacji i komunizmu, na co jest wiele udokumentowanych świadectw.

REKLAMA