Michalkiewicz o Balcerowiczu: „Jego opinie traktuję (…) cum grano salis, na podstawie osobistych z nim doświadczeń” [VIDEO]

Leszek Balcerowicz i Stanisław Michalkiewicz. / Foto: screen YouTube/Bankier.pl /PAP (kolaż)
Leszek Balcerowicz i Stanisław Michalkiewicz / Foto: screen YouTube/Bankier.pl /PAP (kolaż)
REKLAMA

W rozmowie ze Stanisławem Michalkiewiczem Tomasz Sommer przywołał słowa Leszka Balcerowicza na temat Konfederacji. Publicysta powiedział, co sądzi o opiniach byłego ministra finansów oraz ujawnił kilka faktów z przeszłości.

„Zamiast straszenia Konfederacją Tusk i PO powinni zastanawiać się, w jakiej mierze ich ściganie się z PiS w rozdawniczym populizmie zwiększa popularność. Konfederacji. Na kogo mają głosować ludzie, którzy mają wolnorynkowe poglądy i nie lubią gdy traktuje się ich jak idiotów?” – napisał na Twitterze Balcerowicz.

REKLAMA

Do tych słów odniósł się Stanisław Michalkiewicz. Jego zdaniem „opinia Leszka Balcerowicza może być pocałunkiem śmierci dla wielu ludzi”. – Co więcej, myślę, że taka opinia nie byłaby pozbawiona słuszności. Zaraz powiem, dlaczego – powiedział.

– Otóż, ja Leszka Balcerowicza nie tylko poznałem kiedyś osobiście, ale nawet z nim rozmawiałem, jak jeszcze światło nie było oddzielone od ciemności i Leszek Balcerowicz nie wiedział, z kim powinien rozmawiać, a z kim nie powinien w żadnym wypadku – przyznał Michalkiewicz.

– On tym się charakteryzował, że kiedy był ministrem finansów i wicepremierem, to robił rzeczy całkiem odwrotne niż głosił je w czasie, kiedy nie był ministrem finansów ani wicepremierem. Więc pytanie jest, kiedy był mądrzejszy? – dodał.

– Na przykład jak stracił stanowisko wicepremiera, ministra finansów i pisywał felietony w tygodniku „Wprost”, to tam pisywał całkiem rozsądne rzeczy. Jak tylko został wicepremierem i ministrem finansów, zaczął robić same potworne głupstwa, więc nie wiem, co on naprawdę myśli – stwierdził publicysta.

– Jeszcze jedną rzecz muszę powiedzieć, że kiedy plan Balcerowicza zaczął działać, m.in. ta ustawa o uporządkowaniu stosunków kredytowych, to właśnie podjęliśmy interwencję tam u niego (…) i propozycja była taka z naszej strony, że rzeczywiście trzeba ściągnąć nawis inflacyjny – no bo był rzeczywiście, komuna drukowała pieniądze bez opamiętania – ale nie w sposób bezekwiwalentny, tak jak to zrobił Balcerowicz, tylko w sposób ekwiwalentny – ujawnił Michalkiewicz.

– Rząd nie miał wtedy żadnego towaru do zaoferowania, ale jeden miał – i to w bardzo wielkim rozmiarze – własność. Więc propozycja z naszej strony była taka, żeby rząd sprzedał własność, taką, którą można kupić za gotówkę, żeby obywatele kupili sobie sklepy, place, domy, mieszkania itd. No to wtedy nawis inflacyjny zostałby ściągnięty, ale obywatele mieliby tytuły własności w zamian – wskazał.

– Tymczasem Leszek Balcerowicz ściągnął nawis inflacyjny, ale bez ekwiwalentnie. W związku z tym już w lipcu 1990 roku pojawiło się hasło „Komuno, wróć!”, bo nie trzeba mieć doktoratów z ekonomii, żeby się zorientować, że miałem pieniądze – może bez wartości wielkiej, ale miałem – a teraz nie mam ani pieniędzy ani nic. No to znaczy, że ktoś mnie okradł – stwierdził.

– Nie mam zaufania do Leszka Balcerowicza, jako wolnorynkowca. I dlatego jego opinie traktuję w tej sprawie, zresztą we wszystkich innych też cum grano salis, na podstawie osobistych z nim doświadczeń – skwitował Stanisław Michalkiewicz.

REKLAMA