Komedia! Teraz wymyślili interwencyjny skup, który absolutnie nie rozwiązuje problemu

Zboże i dopłaty.
Zboże i dopłaty - zdj. ilustracyjne.
REKLAMA

PiS do spółki z Unią Europejską zgotowali polskim rolnikom katastrofę. Rząd jako remedium widzi interwencyjny skup. Politycy nie zapłacą oczywiście z własnych kieszeni, tylko za ich złe decyzje wszyscy będziemy musieli zrzucić się w podatkach.

Wicepremier, minister rolnictwa i rozwoju wsi Henryk Kowalczyk w Polsat News zapowiedział, że w najbliższych godzinach sejmowa komisja finansów ma zatwierdzić pierwsze 600 milionów złotych na skup zboża.

REKLAMA

Deklarowałem, że co najmniej od 12 kwietnia rozpoczniemy skup zboża. (…) Dzisiaj zbiera się Komisja Finansów Publicznych, która ostatecznie zatwierdza pierwsze 600 mln zł na ten skup. Od jutra będzie już organizacyjnie przygotowywana Agencja Rezerw Strategicznych – zapowiedział Kowalczyk.

Docelowo przez błędne decyzje polityków skarb państwa, w ramach interwencyjnego skupu, straci 2 miliardy złotych.

Katastrofa rolników. Jak do tego doszło

Tragiczna sytuacja na rynku zbóż jest następstwem decyzji o stworzeniu tzw. korytarzy solidarnościowych dla Ukrainy. W ramach tej pomocy zniesiono cła i kontyngenty na import ukraińskich produktów rolnych. Początkowo zapewniano, że Polska będzie krajem tranzytowym dla ukraińskiego zboża. Tymczasem zdecydowana większość produktu pozostała nad Wisłą, co zdemolowało rynek wewnętrzny.

Gros osób kilka miesięcy temu przestrzegało przed takim scenariuszem. Wówczas jednak wszelkie wątpliwości przez rządzących zbywane były dyżurnym „argumentem” o „ruskiej onucy”, czyli sugerowano, że każdy, kto tak sądzi, działa na korzyść Rosji. Dziś sam rząd przyznaje, że problem istnieje, choć oczywiście nie poczuwa się do odpowiedzialności.

Ukraińskie zboże jest o wiele tańsze, bo nie jest obłożone tyloma podatkami, podczas produkcji nie przechodziło szeregu biurokratycznych procedur, a więc koszty jego wytworzenia były znacznie niższe. Ponadto często jest znacznie gorszej jakości, co też ma wpływ na końcową cenę.

Niekontrolowany napływ zboża ze Wschodu zdestabilizował polski rynek. Rolnicy nie mogą sprzedać swoich produktów, bo jeśli chcieliby konkurować ceną z ukraińskim produktem, musieliby sprzedawać zdecydowanie poniżej kosztów produkcji, co dla wielu oznaczałoby bankructwo. Taki oto los rolnikom zgotowali PiS do spółki z UE, którzy wymyślili tzw. korytarz solidarnościowy. W praktyce okazało się, że tranzyt to fikcja i nie ma żadnego korytarza solidarnościowego, że jest to tylko hasło propagandowe.

Rząd nie widzi innego rozwiązania jak interwencyjny skup zboża. Sęk w tym, że tego typu działania nie rozwiązują przyczyn obecnej sytuacji. A sytuacja jest taka, że nie mamy do czynienia z uczciwą konkurencją. Polscy rolnicy są poddawani nieustannemu monitoringowi i kontroli, muszą spełniać rozmaite normy, także unijne i stąd droższy produkt. Jeśli ta sytuacja się utrzyma, problem będzie wracał jak bumerang, PiS wykończy polskie rolnictwo i żadne dopłaty czy interwencyjne skupy temu nie zaradzą.

Interwencyjny skup jabłek kończy się w prokuraturze. Państwowe poręczenia i niespłacone kredyty

 

REKLAMA