Najbliższa rodzina gorzko o Tomaszu Komendzie. „Zostawił nas jak śmieci”

Tomasz Komenda.
Tomasz Komenda. / Fot. PAP
REKLAMA

Nie ustaje zamieszanie wokół Tomasza Komendy. Głos zabrali teraz jego najbliżsi. Przedstawili szokującą i dramatyczną wersję zdarzeń. Matka mówi, że syn „pochował ją za życia”, a jeden z braci dodaje, że zostawił najbliższych „jak śmieci”.

Komenda został skazany za gwałt i zabójstwo 15-letniej Małgosi w Miłoszycach w 2003 roku, a dopiero w 2018 roku został uniewinniony i oczyszczony ze wszystkich zarzutów. Kilka lat później otrzymał prawie 13 mln zł zadośćuczynienia. To sprawiło, że w jego kręgu pojawiły się osoby, które mają chrapkę na pieniądze.

REKLAMA

O Komendzie ostatnio znów zrobiło się głośno. Jego dawna partnerka i matka dziecka oskarżyła Tomasza o niepłacenie alimentów. Sprawa będzie miała swój finał w sądzie.

Teraz w rozmowie z Onetem głos zabrali matka i jeden z braci Tomasza. Wskazują, że ten odwrócił się od najbliższej rodziny, która przez lata walczyła o jego sprawiedliwość.

Matka Komendy, Teresa Klemańska, mówi Onetowi, że od dwóch lat nie ma z nim kontaktu i że syn „pochował ją żywcem”. Twierdzi, że to zasługa jej najstarszego syna, który przez lata nie interesował się sprawą, ale pojawił się w momencie, gdy Tomasz otrzymał milionowe odszkodowanie. Z relacji matki wynika, że najstarszy brat steruje Tomkiem i wykorzystuje go dla pieniędzy.

Tomek w ogóle się już do nas nie odzywa. Udaje, że nas nie zna. Nie chce mieć z nami nic wspólnego. Z całą rodziną Klemańskich. Dopóki mieszkał z nami, było wszystko okej. Teraz Tomek ma złych doradców (…) spełnia marzenia wszystkich, tylko nie swoje – wyznaje matka.

– Któregoś dnia Tomek bez słowa zostawił klucz na komodzie. I zniknął. Więcej telefonu od nas już nie odebrał. Mój syn okazał się tchórzem. Nawet nie potrafił się z nami pożegnać – mówi Onetowi Teresa Klemańska. Od najstarszego syna miała usłyszeć, aby nie nawiązywała kontaktu z Tomaszem, nie starała się go odszukać, bo „i tak go nie znajdzie”. Inny z braci ujawnia, że gdy przypadkiem spotkał brata na ulicy, ten odwrócił głowę i udawał, że go nie zna.

Przez tę sytuację pani Teresie „pęka serce”. Ma nadzieję, że syn kiedyś zrozumie swój błąd, ale może być już za późno. – Jeżeli może, to niech usunie tatuaż z rękawa z napisem „Kocham cię mamo”, bo jest nieprawdziwy i fałszywy. To jest kłamstwo. Po co ten napis? Przecież ja już dla niego umarłam. On mnie pochował żywcem – mówi. I apeluje do mediów, by nie prosiły jej o komentarz ws. Tomasza, chociażby w kwestii alimentów, bo ona nie ma z nim kontaktu.

W podobnym tonie wypowiada się inny z braci, Krzysztof. – Przykro się patrzy na upadek człowieka, o którego walczyliśmy. Poświęciliśmy mu połowę swojego życia, a on w parę miesięcy po wyjściu z więzienia zapomniał, kto przy nim był. Odwrócił się od nas bez mrugnięcia okiem. Zostawił nas jak śmieci. Bez słowa. Rozumiem, czemu nic nie powiedział, bo nie miał argumentów – mówi.

Krzysztof nie szczędzi także gorzkich słów byłej partnerce Komendy. – Anna również przyczyniła się do tego, co teraz się z nim dzieje. Korzystała, ile mogła, póki nie została odstawiona na boczny tor. Po dwóch miesiącach znajomości Tomek wprowadził się do niej, a kilka miesięcy później: ciąża. A teraz wojna w sądzie – mówi.

No cóż, jeszcze usłyszymy o Tomku, bo to dopiero początek jego upadku. Gdy się obudzi, będzie sam. Już jest sam, bo wkoło niego pozostali tylko świetni aktorzy, którzy znikną, gdy skończą grać spektakl. Raz zniszczyli mu życie ludzie z wymiaru sprawiedliwości. Teraz robią to ludzie z najbliższego otoczenia. Serce nam pęka, ale nie możemy nic zrobić – gorzko podsumowuje brat Tomasza Komendy w rozmowie z Onetem.

REKLAMA